
Jak co dzień, z samego rana włączam komputer. Po kilku sekundach na ekranie ukazał się ekran POST, ale, co mnie zaniepokoiło, zatrzymał się już na wykrywaniu nośników SATA. Wykrył jedynie nagrywarkę DVD, ale przy porcie SATA3, do którego mam podłączony nośnik SSD, system jakby się zawiesił. Metodą każdego "komputerowca" wyłączyłem i ponownie włączyłem komputer - to samo, nie wykrywa nośnika SSD. Wyłączenie komputera na dłużej też nie pomogło. Otworzyłem więc obudowę i odłączyłem wszystkie zbędne kable (frontowy USB, kieszeń na dysk HDD, nagrywarka DVD itp.). SSD nadal się nie wykrywa. Zmiana kabla SSD na inny ani zmiana portu SATA też nie pomogły. Wyciągnąłem nośnik z komputera i podłączyłem go do innego komputera. Tam też się nie wykrywa. Wygląda więc na to, że nośnik po prostu umarł. Czyli - straciłem wszystkie dane, jakie na nim trzymałem: pocztę, zdjęcia, klipy wideo, dokumenty. Ale... jakoś się tym nie przejąłem. Chociaż nośnik był całkiem nowy (miał zaledwie trzy miesiące), byłem przygotowany na jego ewentualną śmierć i utratę danych. Na wszelki wypadek wszystkie swoje pliki trzymam w chmurze.
Na pecetach pracuję już ponad 20 lat. W tym czasie "przeżyłem" już około dziesięciu awarii dysków twardych. Dziś po raz pierwszy padł mi nośnik SSD, ale to akurat żadna różnica - dysk twardy czy SSD. Ważne, że jest to nośnik, na którym miałem zainstalowanego Windowsa i trzymałem wszystkie moje najważniejsze dane.
Kiedyś, dawno temu, nie robiłem kopii zapasowych w ogóle
Wydawało mi się, że awarie dysków twardych mnie po prostu nie dotyczą. Znajomym i nieznajomym dyski padały, wielu rozpaczliwie szukało pomocy specjalistów od odzyskiwania danych, a ja o moje dane byłem spokojny. Aż pewnego dnia trafiło na mnie... Awarii uległ mój 20-gigabajtowy dysk twardy IBM. Przestał być wykrywany przez BIOS, zupełnie jak dziś mój nośnik SSD Kingstona.
Pamiętam wtedy panikę, w jaką wpadłem, gdy zorientowałem się, jak wiele istotnych dokumentów straciłem. Były tam moje pamiątkowe artykuły, które pisałem jeszcze w połowie lat 90-tych do Gamblera. Była kolekcja plików MIDI i MOD, które zbierałem latami i pieczołowicie katalogowałem. Plus jeszcze mnóstwo plików ze studiów (jeszcze wtedy studiowałem).
Próbowałem się ratować kupnem podobnego dysku twardego i samodzielną wymianą elektroniki. Ale danych nie udało mi się odzyskać. Odzyskiwanie danych w profesjonalnej firmie zostało oszacowane na kwotę na poziomie kilku tysięcy złotych, a moje dane nie były dla mnie aż tak istotne. Gdyby podobna awaria zdarzyła mi się piętnaście lat później, a na dysku miałbym dane dla mnie bezcenne (zdjęcia moich dzieci), na pewno byłbym gotów oddać tysiące, może nawet dziesiątki tysięcy złotych, by takie dane odzyskać...
Wtedy też zacząłem po raz pierwszy robić backupy
Byłem wówczas szczęśliwym posiadaczem nagrywarki CD (którą kupiłem w Niemczech za równowartość 1400 złotych). Nabyłem sporo czystych płyt CD-R (kosztowały wtedy 25 zł za sztukę) i nagrałem na nie swoje najważniejsze pliki.
Udało mi się wtedy też okazyjnie kupić napęd na taśmy DAT (z interfejsem SCSI - dziś już na wymarciu). Pojedyncza taśma mieściła 2 GB danych, więc swoje pliki kopiowałem też na kasety DAT.
Awarie dysków twardych zdarzały mi się potem jeszcze wiele razy i wiele razy musiałem odzyskiwać swoje pliki z nagranych wcześniej płytek CD-R czy taśm DAT (potem porzuciłem te nośniki na rzecz płyt DVD-R, oczywiście). Za każdym razem traciłem jednak jakieś dane, bo kopie zapasowe wykonywałem dość rzadko, najwyżej raz na kilka miesięcy.
Wreszcie wypracowałem metodę, przy której czuję się bezpiecznie. Na każdym komputerze, przy którym pracuję, zainstalowałem klienta Dropbox. Moje darmowe konto Dropbox mieści niecałe 10 GB danych. W folderze Dropbox zapisuję najważniejsze dokumenty oraz zdjęcia. Pliki natychmiast synchronizują się w chmurze oraz między wszystkimi moimi komputerami, więc teraz awaria którejkolwiek z moich maszyn (a nawet wyłączenie usługi Dropbox) nie odetnie mnie od moich danych.
Większe pliki trzymam na serwerze NAS (Synology DS-408), który pracuje w mojej domowej sieci LAN. W serwerze zainstalowałem trzy dyski twarde, każdy o pojemności 1 TB, i skonfigurowałem je w macierz RAID 5. Awaria któregokolwiek dysku twardego w macierzy nie jest dla mnie straszna - moje dane będą bezpieczne. Ryzyko, że padnie więcej niż jeden dysk w tym samym czasie, jest praktycznie zerowe (chyba, że w mój serwer trafi piorun ;-)).
Na wypadek wspomnianego pioruna oraz ewentualnego włamania do mojego domu i kradzieży serwera (też się może zdarzyć), najważniejsze dane raz na miesiąc kopiuję na zewnętrzny dysk twardy USB, który w miarę możliwości staram się nosić ze sobą lub przynajmniej chowam w domu tak, że w przypadku grabieży złodziej tak łatwo go nie znajdzie.
A raz na pół roku kopiuję całą zawartość dysków w NAS-ie na zwykły, 1,5 TB dysk twardy, który trzymam w szufladzie.
I teraz nie boję się o moje pliki. Wiem, że są bezpieczne
Jeśli jednak ktoś z Was nie robi backupów, radzę o tym poważnie pomyśleć. Jeśli komuś z Was jeszcze nigdy nie przydarzyła się awaria dysku twardego czy nośnika SSD, niech wyobrazi sobie, co by było, gdyby spotkała go taka sytuacja jak mnie dzisiaj. Włącza komputer, a nośnik się nie wykrywa. Zastanówcie się, jak ważne są Wasze dane. Czasami są bezcenne (np. zdjęcia dzieci, pamiątkowe filmy z egzotycznych wycieczek czy np. film z własnego wesela).
Zachęcam do korzystania z usług chmurowych, jak wspomniany Dropbox, SkyDrive, Box.com czy Mega. Tego typu usług jest sporo, a korzystanie z nich jest darmowe (w podstawowych "planach taryfowych"). Niektóre (np. niedawno uruchomiona usługa Mega) udostępniają nawet 50 GB miejsca na dane. Gorąco zachęcam też do kupna serwera NAS. Urządzenia tego typu w ostatnim czasie mocno staniały, a po zainstalowaniu dwóch lub więcej dysków twardych (i utworzeniu z nich macierzy typu RAID 1 czy RAID 5) zapewniają one bardzo wysoki stopień bezpieczeństwa danych. Tańszym, ale również świetnym rozwiązaniem jest zewnętrzny dysk USB.
A jak Wy zabezpieczacie swoje dane?
Zewnętrzny dysk na USB i po problemie
A co do chmury - wrzucać na chmurkę kontener TrueCrypt i żadnej analizy danych nie będzie
Sir Haszak, Dr De Stroyer, McSon, Zooltar, Frogger, Viz i inni... stara gwardia
http://pclab.pl/art27115.html
http://pclab.pl/art28260.html
http://pclab.pl/art30146.html
Zooltar (Tadeusz Zieliński) jest dziś rzecznikiem prasowym w CD Projekcie, Frogger swego czasu wydawał gazetę o grach (tytułu teraz nie pamiętam), w której skupił część redakcji Gamblera. McSon ma własną firmę i zatrudnia armię programistów, a Sir Haszak udziela się teraz w jakichś prawicowych gazetach
W przyszłym roku stuknie mi 20 lat od momentu, kiedy zacząłem pracę w Gamblerze (1994)... Ale ten czas płynie!
Jako PiŁA oczywiście
Też dobry pomysł! Dwa dyski w RAID 1 i taki cudak podłączony przez USB (niekoniecznie LAN). Rzeczywiście będzie taniej niż NAS pracujący w sieci.
Podniecałem się RIVĄ 128 (a potem TNT), bo kopały Voodoo po pupie
Brawo...
ps teraz czekam tylko na tapatalk-a na forum
Ale 10 awarii w ciągu 20 lat? To chyba pecha musiałeś mieć.
Swoją drogą to jeszcze nie przeżyłem żadnej utraty danych, a robienie backupów mam utrudnione ze względu na ich ilość - pendrive'y nie starczają, a łącze mam zbyt wolne na chmurę. Z kolei na NAT nie mam pieniędzy...
Na ten moment realnym zagrożeniem jest zaszyfrowanie dysków twardych oraz serwerów NAS przez CryptoLockera, zatem warto rozważyć backup na płytach BR - taka płyta kosztuje ok 2.0 - 2.50 zł i pozwala na archiwizację 25 GB [są też oczywiście 50 GB, ale sporo droższe]. Jedyny koszt to tak naprawdę zakup samej nagrywarki BR za ok 350 zł [ja kupiłem za tą cenę zewnętrzną].
Pozdrawiam