
Sensacje związane z wersją alpha wersji beta finalnej wersji gry Assassin's Creed Unity zmusiły mnie do tego aby upuścić trochę adrenaliny. Rynek gier komputerowych obserwuję od około dwóch dekad i zwyczajnie nie potrafię pojąć co stało się z obecnymi graczami, którzy jawią się jako bezmózgie yeti.
Zanim oburzycie się "olaboga, obrażajo nas!" to pozwólcie, że nakreślę Wam dwa scenariusze. Pierwsza historia to gra X, którą wydawca Y zaczyna promować w środkach masowego przekazu. W Internecie, w gazetach, w telewizji, a może też w radio. W serwisie YouTube publikuje co jakiś czas niewiele znaczące, ale chwytliwe zwiastuny (trailery, teasery, i inne takie). "Hype" rośnie, "hype" narasta. Jaranie się grą X staje się modne. Z bloga na fejsa, z fejsa na wykop, z wykopu na chociażby forum PCLab.pl. Wieść się niesie, a za nią zachwyty nad zwiastunem czy innym trailerem. Wszystkim ciśnienie rośnie gdy pojawiają się kolejne screenshoty. Raptem w YouTube pojawia się pierwszy gameplay - sikamy kolektywnie, czyli zbiorowo!!! Brzmi znajomo? Problem w tym, że z takiego scenariusza wychodzi czasem taki Battlefield 4, Assassin's Creed Unity czy inny chłam, których przecież wiele było w ostatnich latach, prawda? No a może wspomnieć o Watch Dogs i screenshotach oraz trailerach, które przedstawiały grafikę, której gracze nie dostali w wersji finalnej? Brzmi znajomo, prawda?
No to skoro przykułem Waszą uwagę na retrospekcji, a nie nazwaniu Was "bezmózgimi yeti" to pozwólcie, że przytoczę scenariusz drugi. W świadomości graczy pojawia się wieść o tym, że wydawca/producent Y szykuje grę X. Gazety huczą od plotek, inne media publikują przecieki i ew. wywiady z twórcami. Pojawiają się wizje artystyczne (concept art). Wielkie oczekiwanie, niecierpliwość i bum - wydawca udostępnia... demo! Demo gry! Wersję poglądową zawierającą drobne elementy rozgrywki, dzięki którym gracz może zapoznać się z grywalnością, grafiką, udźwiękowieniem, fizyką, sztuczną inteligencją, itd., itd. Ba! To demo, ta wersja poglądowa (Preview) jest wersją beta, a więc niedokończoną, a mimo to gracz ma na jej podstawie wyrobić sobie zdanie. Niebywałe? Niesłychane! Gracz ma zobaczyć produkt niedokończony, a nie przetworzone i sztucznie upiększone screenshoty?! Ma zagrać (!) w nieukończoną grę, a nie klikać na YouTube w filmy przedstawiające coś, czego w wersji finalnej nie zobaczy? Skandal!
Jeśli ktoś jeszcze się nie domyślił to tak, pierwszy scenariusz odzwierciedla czasy obecne, a drugi czasy, w których to ja byłem tym młodym graczem. Graczem który najwyraźniej miał znacznie większe wymagania niż jego pokoleniowi następcy, którym wystarczy zmanipulowany trailer na YouTube czy pakiet przerobionych screenshotów na jakimś (niezależnym oczywiście) forum dyskusyjnym czy blogu. Obserwując to co z graczami obecnie robi Ubisoft, w kontekście gry Assassin's Creed Unity widzę zupełne przeciwieństwo tego, jak twórcy i wydawcy gier podchodzili do graczy kilkanaście lat temu. Pozwolę sobie przytoczyć bardzo reprezentatywny przykład gry Dark Colony, stworzonej przez firmę GameTek i wydanej przez wtedy bardzo popularną firmę SSI (Strategic Simulations Inc.). Gra przed zaplanowaną na sierpień 1997 roku premierą była szeroko omawiana i zapowiadana. Zanim jednak gra trafiła do sprzedaży, SSI udostępniło wersję demo (dziś to chyba mało popularne wśród graczy słowo), a więc zawierającą ułamek rozgrywki, którą miała zapewniać wersja rynkowa. Nie to jednak jest tu istotne. Po wydaniu finalnej wersji gry okazało się, że dobrze przyjęte demo było tylko wersją rozwojową gry! Tak! SSI wydało demo niedopracowanej jeszcze gry Dark Colony, która do wersji finalnej uległa... ulepszeniu! Innymi słowy - odwrotnie niż dziś. Nikt nie bał się negatywnych opinii. Nawet Electronic Arts kiedyś wydawało niedopracowane wersje demo gier. Dziś? Dziś praktycznie wszyscy o tym zapomnieli. Przede wszystkim zapomnieli o tym gracze, którym najwyraźniej fałszowane trailery wystarczają. Oczywiście jak jakaś sprawa się rypnie i gra wyjdzie kiepska, to się nagle wszyscy oburzają i wypisują fochy na Facebooku czy jakimś forum. Najgorsze co spotyka wydawców gier to... memy.
Martwi mnie kondycja dzisiejszego gracza. Gracza który przestał być partnerem wydawców, a warto pamiętać o tym, że w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku Internet nie był tak powszechny jak dziś. Mimo to wydawcy i producenci liczyli się z opiniami graczy, udostępniali im ODWAŻNIE niedopracowane dema gier tak, aby w znacznie gorszych warunkach komunikacyjnych (niż dziś) je dopracowywać. Dziś nierzadko te same firmy znacznie lepszy zasięg internetu wykorzystują wyłącznie do tego aby mamić graczy fatamorganami. Obietnicami nie do spełnienia. Screenshotami, trailerami, teaserami i czymkolwiek jeszcze się da. A co na to gracze? Płaczą po fakcie. Media dmuchają afery, media "odkrywają" kolejne błędy, wpadki i oszustwa. Czy dziś gracz naprawdę nie widzi tego, że sam na to przyzwala? Nie będę rozwodzić się nad tym, jak katastrofalny dla rynku gier ma sektor wiecznie przestarzałych konsol do gier, które robią tylko jedno - hamują rozwój, bo wydawcy chcąc zapewnić produkty dla wielu platform ZAWSZE RÓWNAJĄ DO NAJSŁABSZYCH! Dzisiejsze tzw. next-geny oparte na mało wydajnych rozwiązaniach firmy AMD, zarówno w wykonaniu Microsoftu jak i Sony, to hamulce rozwoju rynku gier komputerowych, gwarantujące stagnację na kilka najbliższych lat.
Mamy więc dwa zupełnie różne czynniki wpływające na jakość gier. Pierwszym jest gracz, który nie wymaga. Drugim są konsole (next, ekhm, gen), które stanowią podstawę dla wielu tzw. portów. Obecnie akurat męczę się z Need For Speed: Rivals i w żadnym momencie nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że jest to tandetny port z konsol. Dlaczego? Dlatego że nawigacja w grze jest tak absurdalnie koszmarna, że gdyby ta gra pojawiła się w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, to za samo to by ją skasowano w recenzjach. To tylko taki drobny przykład. Nie chodzi mi o to aby ganić akurat ten konkretny tytuł.
Co z tym zrobić? Graczu. Jesteś konsumentem. Jeśli jako konsument zamiast dobrego produktu, jak np. Battlefield 4, Ghost Recon: Phantoms, Assassin's Creed Unity, itd. dostajesz niedopracowane lub wręcz niezdatny do gry szajs, to masz wyjście. Jeśli nie dostajesz wersji demo gry, a zamiast tego dostajesz zmanipulowany trailer, który jak w przypadku Watch Dogs przedstawia grę, która ma się nijak do produktu finalnego, to możesz:
a) pomarudzić na fejsie,
b) wrzucić wpis na wykopie i czekać na fejm,
c) coś z tym wreszcie zrobić.
Tak, namawiam Was, gracze, do bojkotu. Do bojkotu gier komputerowych nieuczciwych wydawców. Nie musicie przecież ich kupować. Nie przestaną się Wam od tego kury nieść, krowy cielić czy włosy na żel układać. Od tego jednak może wyjść wyraźny sygnał zwrotny, w kierunku twórców i wydawców gier. Sygnał mówiący jasno: nie chcemy szajsu, nie chcemy ściemy - chcemy dobrych gier. Gier wartych naszych (lub rodziców - to żadna ujma) pieniędzy. Zanim zapytacie o to jaki sens miałby bojkot w Polsce, odpowiem: gigantyczny. Polska nie jest krajem trzeciego świata. Polska jest krajem w Europie, w Unii Europejskiej. Krajem zrzeszonym w strukturach politycznych i gospodarczych Unii. Gwarantuję Wam, że jeśli podejmiecie walkę o swoje prawa, o rynek gier, to w swoim czasie zauważą to krajowi wydawcy, a za nimi wydawcy europejscy, a za nimi światowi. Po drodze jednak zauważą to europejskie media, a za nimi światowe. Polska była już w centrum uwagi, przy okazji światowych protestów przeciwko ACTA. Początkowo mogło się wydawać, że nikt się tym nie zainteresuje, ale jednak to Polska miała duży wpływ na światową opinię publiczną w tej sprawie. Czy potrafimy powtórzyć ten sukces i dać taki sam sygnał rynkowi gier, który robi z graczy idiotów? Rynkowi, który dziś wersje demo gier wydaje jako bety, w przypadku których to gracze mają twórców wyręczać w wyłapywaniu błędów? Kilkanaście lat temu tego jakoś nie potrzebowali. Co takiego się zmieniło? Coś innego niż modele finansowe, mające na celu maksymalizację zysków i minimalizację kosztów, w czym "pomagać" mają omamieni trailerami gracze? Mam nadzieję, że możliwe jest wysłanie jasnego sygnału. Czy odstąpienie od kupowania gier do końca bieżącego roku to naprawdę tak wielkie poświęcenie? Do takiego Was namawiam! Aktywnie walczymy z wykorzystywaniem zwierząt w celach doświadczalnych. Gracz to nie przedmiot doświadczalny. Zwracam się do Was, szanowna młodzieży, z tym apelem. No, chyba że obecny stan rzeczy Wam odpowiada.
Teraz pytanie, co z tym zdaniem jest nie tak?
Tym starszym nie chce się napinać i robić jakichś bojkotów, a ci młodsi mniej doświadczeni dają się nabierać.
Ale nie kupowanie pre-orderów to minimum rozsądku.
W dodatku wielu z takich graczy ośmiela się wyśmiewać kolejki fanbojów Apple stojących w kolejkach przed premierą nowego Ajfona xD
WHO powinna uznać fanbojstwo za schorzenie wymagające przymusowego odwyku.
PS: Tak jak autor, również dorastałem w czasach demo gier. Tylko kiedy właściwie się to skończyło, i jak? Co się stało?
Problem w tym, że gry od 'niny' to przeważnie kolejne kotlety w stylu 'Super Mario Super Super Super'. Nie każdy ma ochotę grać ciągle w to samo. Skoro mam płacić za kolejnego 'Mariana' to ściągnę sobie coś pokroju Andoix na Androida, za darmo, też pogram, poskaczę...pozbieram kwadraty...
PS: Tak jak autor, również dorastałem w czasach demo gier. Tylko kiedy właściwie się to skończyło, i jak? Co się stało?
To jest akurat oczywiste - demo może mocno pogrążyć tytuł. Trailery, hajp zaś skutecznie podgrzać naszą chęć do zakupu. Przykład? Każde demo Just Cause - ta gra to istny crap...
Dziś po prostu nie opłaca się robić dobrych, przełomowych gier. Studia, ze względu na ogromne koszty developingu i marketingu, wolą stawiać na sprawdzone marki i być pewnym, że to się sprzeda - stąd kolejne odsłony tego samego, bez zmian czegokolwiek. Lubię F1, więc celowo przykład: F1 2014. Gracze od lat proszą o zmiany...a te są, w barwach i składach...Następnie można wyliczać serię COD, AC itd...a jednak, ludzie to kupują, kasa zgadza się, więc każdy zadowolony, a ja, jako 'stary' gracz, chciałbym nowego Tormenta...(tak, niby wyszła 'dwójka', która ma masę buguów...i w sumie nie da się w to obecnie grać).
Eee, jest to typowa opinia kogoś, kto swoją przygodę z Nintendo skończył na Pegasusie, w porywach na Nintendo 64. Takie Super Mario Galaxy różni się od starszych platformówek z Mario o wiele bardziej, niż random shooter X od random shootera Y z bohaterami o różnych imionach...
Rozumiem skąd się biorą opinie typu 'Nintendo to tylko Mario i Zelda', bo faktycznie używają tych postaci zbyt często, ale to nie znaczy, że kolejne gry z jakiejś serii/rodziny są takie same i są kotletami. No i Nintendo przynajmniej faktycznie dopracowuje swoje tytuły.
2-3 z rzędu nieudane gry i marka jest trupem, którego potem bardzo trudno reanimować. Jedną nieudaną grę w serii gracze mogą wybaczyć i uznać za wpadkę ale więcej... po co? w końcu gier na PC jest pierdyliard.
Bo jak tu zbojkotować taka gre ? Ja nie kupie, Pan nie kupi i tak jeszcze parę osób i na tym koniec. W porównaniu do tego ile by trzeba było osób żeby to odniosło jakiś skutek. Jedyny sposób jakim by trzeba było z tym walczyć to jawnie w mediach oczerniać takie zagrania ale i tutaj 'źli panowie' nie śpią i dbają o to aby w 'szanowanych' portalach gra miała dobre oceny. Ciężko, naprawdę ciężko jest się graczom zjednoczyć. A przecież nie wyjdziemy na ulice z transparentami z powodu gry, wydaje mi się to raczej śmieszne.
Ale gry, dema, oszukane zrzuty ekranu, wypasione intra i zabugowany ostateczny produkt były od zawsze. Teraz jest trochę większa skala, bo gry zrobiły się wysokobudżetowe, ale na pewno gracze nie są bardziej wymagający.
Wystarczy obejrzeć AVGN, żeby sobie odświeżyć dawne czasy, zamiast polegać na zawodnej własnej pamięci
PS: Tak jak autor, również dorastałem w czasach demo gier. Tylko kiedy właściwie się to skończyło, i jak? Co się stało?
Call of Duty 4 Modern Warfare (2007) jest demo (jedna misja)
Crysis 1 (2007) jest demo (początek gry)
Bioshock 1 (2007) jest demo (początek gry)
Call of Duty World at War (2008): brak dema SP
Crysis 2 (2010): brak dema SP
Bioshock 2 (2011): brak dema
Eee, jest to typowa opinia kogoś, kto swoją przygodę z Nintendo skończył na Pegasusie, w porywach na Nintendo 64. Takie Super Mario Galaxy różni się od starszych platformówek z Mario o wiele bardziej, niż random shooter X od random shootera Y z bohaterami o różnych imionach...
Rozumiem skąd się biorą opinie typu 'Nintendo to tylko Mario i Zelda', bo faktycznie używają tych postaci zbyt często, ale to nie znaczy, że kolejne gry z jakiejś serii/rodziny są takie same i są kotletami. No i Nintendo przynajmniej faktycznie dopracowuje swoje tytuły.
To jest opinia osoby, która śledzi branżę. Dla mnie dodanie tych rzeczy, o których pisał Stefan to żadna łaska, to raczej normalna droga rozwojowa serii. Mam cieszyć się z lepszej grafiki? W platformówkach nie chodzi też o fabułę...Zresztą, dopracowanie to mocne słowo. W przypadku Zeldy zrozumiem to, ale w przypadku 'Super Kotleta Mario'? Jeśli to, że gra działa jest dopracowaniem...ok.
Prawda jest taka, że branża growa gnije. Gnije przez producentów ale również przez to, czym producenci się posługują, czyli media. Gracze, którzy są na samym dole tej piramidy nie mają nic do gadania.
Czy masz na to jakiś dowód? No i te mnogie 'WY'. Przepraszam, ale komuna minęła i 'WY', towarzyszu, jest źle zaadresowane. Bez dowodów cały Twój wpis można pominąć milczeniem. No ale..
Gracze nie mają nic do gadania? A kto ochoczo włącza się do zamkniętych, ekhm, elitarnych, testów beta wersji alpha gier robiąc wyłącznie za przekaźniki fejmu? A co do mediów ogólnie, to o co masz pretensje? O to że przekazywane są informacje takie, jakie są znane? A kto niby nagłaśnia wpadki, oszustwa, krętactwa wydawców gier? Kto niby robi z nich 'afeeery' na wzór Plotka czy Pudelka? Może ci 'WY' przyjmujący VIP-owskie wejściówki, darmowe kopie gier i zegary z kukułkami?
W swoim wpisie wyraźnie wskazywałem dlaczego to gracz powinien się postawić. W większości wpisów odnoszę się z reguły do praw konsumenckich. Do praw tego ostatecznego odbiorcy, czy to kanapki w McDonald's, czy to Pepsi w KFC, czy gry w jakimkolwiek sklepie.
W ostatnim akapicie wyłącznie, niestety, potwierdzasz postawioną przeze mnie tezę, przerzucenia postrzegania graczy, jako bezmózgich yeti przez wydawców gier. No tak. Ty nic nie możesz. Jesteś biednym, zmanipulowanym przez 'WY' towarzyszy przekupionych recenzentów. Ja uważam, że gracz jest na samej GÓRZE tej piramidy. Tak było kiedyś. Dlaczego chociażby wspomniana przeze mnie we wpisie firma SSI, słynąca z genialnych strategii, upadła? Dlatego, że ze wzrostem fejmu zaczęli robić/wydawać zwykłe guano. Niezależnie od recenzji to gracze przestali kupować ich gry. SSI nie zrozumiało sygnału i.. znikło. Innym przykładem może być francuskie studio Cryo Interactive, od dawna nieistniejące. Na swoim koncie mieli kilka świetnych gier, ale z upływem czasu zaczęli serwować coraz większe chłamy. Efekt? Gracze przestali się ich grami interesować. Skutek? Upadłość Cryo. Gdyby Electronic Arts czy chociażby Ubisoft takie wpadki, jak obecnie, mieli kilkanaście lat temu, to dziś już obie te firmy by nie istniały. Wiesz dlaczego? Dlatego że dziś gracz wybacza, bo poprzez dopracowaną machinę marketingową, działającą na wielu polach, przywiązuje się do gry czy serii gier. W ten sposób przymyka oko na to czy tamto, a najgorsze co potrafi zrobić to po mamrotać na Fejsie, czy jak Ty, poszukać winnych własnych problemów u wszystkich, z wyjątkiem siebie.
Nie doczytałeś albo nie zrozumiałeś.tego co napisałem. Wydawało mi się że wyraźnie określiłem kogo mam na myśli pisząc 'WY'. Chodzi mi o media a autor jako redaktor PCLabu jest ich częścią.
Masz rację pisząc że media uczestniczą też w odkrywaniu oszustw i machlojek producentów ale jakoś nie widzisz, że większość tego dzieje się już post factum. AC:Unity niech tu będzie przykładem - media się obudziły po premierze wypisując ile to błędów ma gra ale przed premierą mamiły graczy cudowną grafiką, fabułą i całą tą papką którą narzucił producent. Ilu graczy dało się na to złapać i zamówiło preordery? Kto rozpoczął hype? Kto taśmowo produkował niusy pełne cudownej grafiki, super płynnej animacji czy zalet fabuły? Kto w przedpremierowych recenzjach rozpływał się w zachwytach? Gracze??
Media są zawsze bez winy w końcu to tylko posłaniec a posłańców się nie zabija, prawda?
Co do oszukanych recenzji to wytłumacz mi proszę masowo przyznawane wysokie oceny grom które po premierze okazują się gniotami? Pomroczność jasna? Od czasu do czasu sami recenzenci się przyznają. Nie tak dawno temu był artykuł na pewnym poczytnym portalu w którym autor wprost przyznał, że nie mógł o tej czy innej grze napisać żle bo producent zabronił a alternatywą było wykluczenie w myśl zasady ' albo piszesz dobrze albo nie będziesz miał o czym'. To nie jest teoria spiskowa, to jest fakt.
Gracze to grupa wygodna i łatwa do obwinienia i dlatego to na nią zrzuca się całą winę. To ludzie, których ilość idzie w grube miliony. praktycznie w każdym wieku, mówiący chyba wszystkimi językami, rozsiani po całym globie - równie dobrze można mówić o całej ludzkości. Tej masy nie da się zorganizować. Bojkot gier to wolne żarty. Bojkot to mieszkańcy osiedla mogą nałożyć na lokalną Żabkę bo jest za droga. Piszesz o SSI tylko zapominasz że to było w czasach kiedy graczy było mało, wydatki na marketing to był ułamek budżetu a słowo 'hype' w ogóle nie istniało w takim znaczeniu jak dziś. Cryo to z kolei przykład firmy, która była źle zarządzana i się wypaliła. Ile oni wypuszczali gier rocznie a ile wypuszcza taki np. Ubisoft?
Powtórzę jeszcze raz, gracze są na samym dole piramidy, w kotle w którym rękami mediów mieszają producenci. To nie jest grupa bez wad czy problemów tyle że tego nie da się ogarnąć czy naprawić. Zawsze się znajdzie ktoś kto kupi gniota albo go sfinansuje go na kickstarterze i realnie patrząc nic się z tym nie da zrobić. Jeśli uważasz inaczej , masz pomysł jak to poprawić to słucham. Tylko nie pisz o organizacji graczy czy głosowaniu portfelem bo to mrzonki.
Pozwolę sobie na ten wpis - nie zgadzam się z tym, co napisałeś. Nie będę wchodził w dywagację na temat winy prasy, dużo można tutaj nadminić, ale imho główną winę ponoszą...gracze, czy Ci się to podoba, czy nie.
Dziś praktycznie nie istnieje coś takiego, jak świadomy konsument. Należę chyba do wyjątków i przed wydaniem jakiejkolwiek złotówki na cokolwiek, szukam informacji o produkcie, który chcę zakupić, bez względu czy rozmawiamy o grze, narzędziach, sprzęcie elektronicznym.
Jeszcze za czasów szkoły średniej jeden z naszych wykładowców mawiał : 'myślenie to nie obowiązek, to przywilej'...rozumiesz?
Działania producentów mnie nie dziwią, wszak po to zakładano firmę by przynosiła zyski. Zz ich pracy wynika pewien efekt końcowy, który może zostać poddany ocenie - przez konsumenta, klienta, osobę która później wykłada na ten towar pieniądze. Skoro gracze są w stanie kupować w ciemno, bez myślenia, ich problem - przykład BF4, gdzie nawet akcjonariusze firmy złożyli pozew do sądu...
Ps - kontrargumentem na to, o czym pisałeś, niech będzie steam. Dziwnym trafem zdażają się akcję zwrotu pieniędzy, gdy wypuszczona gra na platformę Steam to crap. Widocznie można się zorganizować...trzeba tylko chcieć, a nie łykać marketing, ocecniać towar po okładce (grafika) i przyjmować wynicinanie treści z całości na rzecz sprzedaży w DLC (gdyby te nie sprzedawały się, a ludzie masowo gardłowaliby, proceder miałby szybki finał...).
Kiedyś było tak:
- każda prawie licząca się gra miała jakieś demo, a czasem nawet kilka, dawno, dawno temu było także coś takiego jak shareware, albo rzadziej (przykład Doom) dostawaliśmy gotową część gry, rzadziej dostawaliśmy 'specjalne demo' z zawartością niedostępną w grze,
- dodatek do gry to niemal zawsze był DODATEK, nie zawartość wycięta, a coś co realnie dodawało do gry nowe elementy albo ulepszenia, jak np: dodatki fabularne do klasycznych RPG, strategi czy FPS,
-
ceny, wydaje mi się, że wtedy nikt nie przesadzał tak z cenami jak dziś, dodatkowo wydawcy byli bardziej odważni i spolszczali gry z pompą, angażując znane nazwiska itp.
- często patche (jeśli były) poza poprawkami czasami dodawały nową zawartość (np update do UT3 czy UT2004), dodatkowo twórcy często udostępniali narzędzia moderskie i zachęcali do ich używania (np: MaxFX, ChromeED),
- brak chorych zabezpieczeń, jeśli gra miała zabezpieczenie to SafeDisc albo SecuROM, czasem StarForce, ale żadna nie wymagała dostępu do neta, nie posiadała ograniczonej ilości aktywacji itp.
-
dystrybutor klienta traktował poważnie, w Polsce sprzedaż gier to nigdy nie był potężny interes jak na zachodzie, więc dbano i zachęcano każdego,
- wymagania, gry robiono bardziej racjonalnie (taki Unity, wiadoma sprawa), postęp technologiczny z roku na rok był bardzo duży, człowiek wiedział po co kupuje nowego kompa, albo robi upgrade (dla przykładu wystarczy np spojrzeć na Morrowinda i Obliviona, albo nawet na Max Payne oraz jego następce, dwa lata różnicy i jakościowo ogromny postęp),
- konsole, za którymi często to PC musiał gonić, praktycznie brak pojęcia 'port', konsole miały często własną, ekskluzywną bazę gier,
- brak early access czy innych płatnych bet, czy też 'marchewki' w postaci zakup grę X, dostaniesz dostęp do bety gry Z,
- wydania pudełkowe to była uciecha dla oka i często ucha (soundtrack itp.), a edycja kolekcjonerska faktycznie była czymś wyjątkowym,
- nikt nikomu nie robił pod górkę z odsprzedażą gry,
- może to mniej istotne, ale dla graczy multi serwery dedykowane to zaiste najważniejsza niemal sprawa,
- połączenie LAN, dziś niektóre gry zapomniały o tym,
- długość gier/rozmiar produkcji, dziwnie się czuje pobierając 50gb na kilka godzin gry, kiedy gra z płyty CD potrafiła człowieka pochłonąć na dobre kilka dni,
- ogólnie gry były lepiej dopracowane, mniej zabugowane, częściej korzystały z nowych technologii co pobudzało rynek w sposób kontrolowany ale także racjonalny, a dziś rynek jest pobudzany sztucznie, wymagając kosmicznego sprzętu a oferując w zamian niewiele,
- wtórność gier jest potężna, wcześniej coś takiego było krytykowane na dzień dobry, a dziś jak jest każdy widzi,
- brak odwagi, wiąże się z tym co wyżej, firmy nie ryzykują, kiedyś pojawiało się więcej wyjątkowych w jakimś aspekcie gier, które czymś zapisały się w historii, dziś co roku wychodzi kolejny odcinek telenoweli,
- kody do gier, tak ja się wychowałem na tym, a dzisiaj tego niemal nie ma, dodatkowo gry były trudniejsze i bardziej wymagające, dziś wiele produkcji jest wręcz prostackich, a nawet powiem więcej, obrażają inteligencję ludzką,
A jak jest dziś ?
A no tak:
- preordery, alphy,bety, milion DLC, hype, season pass i masa gówna, obłudy, kłamstw, chujowe konsole, które zabijają rynek, totalna tępota.
Jedyne co na dziś dzień jest w miarę pozytywne w nowych grach to np: osiągnięcia (choć często bzdurne) ale to w sumie ma prawo bytu, czy jakieś usługi typu save w chmurze.
Natomiast nie trawię gówienek typu Free 2 Play i innych wynalazków.
Jak ludzie nie powiedzą dość temu gównu to będzie coraz gorzej, aż będzie taka jakość jak w telewizjii publicznej, jeszcze tylko czekam na reklamy w grach między loadingami albo przerywnikami, aby producent sobie odbił hejt na wypokach itp
także imo winni są przede wszystkim ci, co kupują preordery, kupują w tygodniu premiery, kupują za pełną ceną
Wszyscy doskonale wiedzą, że developerzy od dłuższego czasu robią z nas głupków. Kiedyś kilka miesięcy przed premierą wypuszczano demo gdzie po zagraniu w nie potencjalni klienci zgłaszali uwagi, które zazwyczaj zostały uwzględniane w wersji finalnej.
Teraz mamy... Co mamy? Teraz wydawcy raczą nas finalnymi wersjami beta (żeby nie powiedzieć 'alfa' ) i kiedy po premierze lud zaczyna się burzyć i wytykać to, tamto to nagle firma X łaskawie zaczyna wypuszczać patche. Staliśmy się darmowymi betatesterami, ot, co. Bo po kiego płacić testerom w firmie skoro przetestują daną grę gracze za darmo? Nawet nie za darmo, ba, oni jeszcze za to zapłacą kupując 'finalny' produkt. Kupią, zapłacą, znajdą każdy bug, podadzą go nam na tacy... Pomijam już temat długości gier, bo to kwestia na osobny artykuł/wpis.
Od kilku lat graczem jestem niedzielnym. Grywam mało i sporadycznie. Ale jak widzę te 'hity' na których Ubi i reszta zbijają miliony to nie dziwię się, że niektórzy piracą gry nawet nie z oszczędności. Bo skoro oni nas okradają dostarczając nam produkt niedopracowany/wybrakowany to my...? Właśnie.
Sam kilka dni temu kupiłem 'The Endless River' Floydów (to tak z 'mojego' podwórka). Płyta taka sobie (chociaż zyskuje po każdym, kolejnym odsłuchu)., bo to generalnie odrzuty po tym, co nie weszło/było zbyt słabe na 'The Division Bell'. Więc skoro już nawet PF takie zagrania stosuje... I jak utwory z tej płyty mają się do np. tego?
http://www.youtube.com/watch?v=hUYzQaCCt2o
Fajnie się Ciebie czyta Piotrze, zresztą (abstrahując od pewnych różnic zdań między nami) zawsze się dobrze Ciebie czytało. Dziwię się tylko, ze poszedł Twój tekst w takiej a nie innej formie na Głównej
BTW:trochę winni są takiej sprawie tak sami gracze jak i recenzenci, którzy dany produkt przeceniają (nie wiem czy wiążą się z tym jakieś gratyfikacje finansowe, nie moja sprawa zresztą, ale tak jest).
W dział Gry na PCL już praktycznie nie wchodzę, bo od kilku lat przy okazji premiery danego tytułu (lub przed jego premierą
Taka jest prawda, że obecnie wydawcy gier kompletnie nie szanują swoich klientów, już dawno gracze powinni pokazać im środkowy palec, ale większość graczy jest chyba na to zbyt głupa i woli łykać niedorobiony chłam jak młode karpie i potem płakać! Wystarczyło by nie kupować gry na premierę, a już na pewno nie w przedsprzedaży, poczekać na recenzję, gameplaye i jeśli gra okaże się niedorobionym chłamem, to poczekać, aż będzie naprawiona, przy okazji gra na pewno stanieje. To wystarczy by wydawcy dostali kopa w zad; a jeśli większość graczy by tak postępowała, wydawcy musieli by wydawać porządne produkty.
Tęsknię za dawnymi czasami, kiedy to prawie każda gra miała wersję demo, nawet tryb multiplayer w grach miał demo! A teraz wydawcy wymuszają zakup gier w przedsprzedaży, krając cię wycinając część gry, jeśli nie kupisz jej w przedsprzedaży (patrz - ''bonusy'' przedpremierowe), prócz tego nakładają embarga na recenzentów, którzy nie mogą opublikować recenzji przed premierą gry, aby przypadkiem gracz nie dowiedział się wcześniej, że dana gra to chłam i ''grzecznie'' kupił kota w worku!
U mnie chodzi, wygląda wyśmienicie, miałem dosłownie 3 małe bugi, zmiany w mechanice na plus. Fabuła ok, Arno jest fajniejszym bohaterem niż poprzednicty itd.
całego tego hejtu nie rozumiem, ale to jest chyba u niektórych na zasadzie: nie grałem, ale inni narzekają więc jest kupa.
Wszyscy doskonale wiedzą, że developerzy od dłuższego czasu robią z nas głupków. Kiedyś kilka miesięcy przed premierą wypuszczano demo gdzie po zagraniu w nie potencjalni klienci zgłaszali uwagi, które zazwyczaj zostały uwzględniane w wersji finalnej.
Teraz mamy... Co mamy? Teraz wydawcy raczą nas finalnymi wersjami beta (żeby nie powiedzieć 'alfa' ) i kiedy po premierze lud zaczyna się burzyć i wytykać to, tamto to nagle firma X łaskawie zaczyna wypuszczać patche. Staliśmy się darmowymi betatesterami, ot, co. Bo po kiego płacić testerom w firmie skoro przetestują daną grę gracze za darmo? Nawet nie za darmo, ba, oni jeszcze za to zapłacą kupując 'finalny' produkt. Kupią, zapłacą, znajdą każdy bug, podadzą go nam na tacy... Pomijam już temat długości gier, bo to kwestia na osobny artykuł/wpis.
Od kilku lat graczem jestem niedzielnym. Grywam mało i sporadycznie. Ale jak widzę te 'hity' na których Ubi i reszta zbijają miliony to nie dziwię się, że niektórzy piracą gry nawet nie z oszczędności. Bo skoro oni nas okradają dostarczając nam produkt niedopracowany/wybrakowany to my...? Właśnie.
Sam kilka dni temu kupiłem 'The Endless River' Floydów (to tak z 'mojego' podwórka). Płyta taka sobie (chociaż zyskuje po każdym, kolejnym odsłuchu)., bo to generalnie odrzuty po tym, co nie weszło/było zbyt słabe na 'The Division Bell'. Więc skoro już nawet PF takie zagrania stosuje... I jak utwory z tej płyty mają się do np. tego?
http://www.youtube.com/watch?v=hUYzQaCCt2o
Fajnie się Ciebie czyta Piotrze, zresztą (abstrahując od pewnych różnic zdań między nami) zawsze się dobrze Ciebie czytało. Dziwię się tylko, ze poszedł Twój tekst w takiej a nie innej formie na Głównej
BTW:trochę winni są takiej sprawie tak sami gracze jak i recenzenci, którzy dany produkt przeceniają (nie wiem czy wiążą się z tym jakieś gratyfikacje finansowe, nie moja sprawa zresztą, ale tak jest).
W dział Gry na PCL już praktycznie nie wchodzę, bo od kilku lat przy okazji premiery danego tytułu (lub przed jego premierą
To nie graj w nic, i bujaj się pacanie. Jeden taki idiota jak ty nikomu nie przeszkadza, nawet jak takich będzie 1000 to nic się nie stanie. Albo może Ci to łopatologicznie wyjaśnię - prawdopodobieństwo błędów, glitchy, niedoskonałem optymalizacji wzrasta kwadratowo w stosunku do złożności gry. Kiedyś gry były prymitywne, to i ich testowanie było proste i mało czasochłonne. Dziś gry są prawie fotorealistyczne, mają zaawansowaną fizykę, AI, mają wszystko. A ty nie rozumiesz tak prostej rzeczy......
Wszyscy doskonale wiedzą, że developerzy od dłuższego czasu robią z nas głupków. Kiedyś kilka miesięcy przed premierą wypuszczano demo gdzie po zagraniu w nie potencjalni klienci zgłaszali uwagi, które zazwyczaj zostały uwzględniane w wersji finalnej.
Teraz mamy... Co mamy? Teraz wydawcy raczą nas finalnymi wersjami beta (żeby nie powiedzieć 'alfa' ) i kiedy po premierze lud zaczyna się burzyć i wytykać to, tamto to nagle firma X łaskawie zaczyna wypuszczać patche. Staliśmy się darmowymi betatesterami, ot, co. Bo po kiego płacić testerom w firmie skoro przetestują daną grę gracze za darmo? Nawet nie za darmo, ba, oni jeszcze za to zapłacą kupując 'finalny' produkt. Kupią, zapłacą, znajdą każdy bug, podadzą go nam na tacy... Pomijam już temat długości gier, bo to kwestia na osobny artykuł/wpis.
Od kilku lat graczem jestem niedzielnym. Grywam mało i sporadycznie. Ale jak widzę te 'hity' na których Ubi i reszta zbijają miliony to nie dziwię się, że niektórzy piracą gry nawet nie z oszczędności. Bo skoro oni nas okradają dostarczając nam produkt niedopracowany/wybrakowany to my...? Właśnie.
Sam kilka dni temu kupiłem 'The Endless River' Floydów (to tak z 'mojego' podwórka). Płyta taka sobie (chociaż zyskuje po każdym, kolejnym odsłuchu)., bo to generalnie odrzuty po tym, co nie weszło/było zbyt słabe na 'The Division Bell'. Więc skoro już nawet PF takie zagrania stosuje... I jak utwory z tej płyty mają się do np. tego?
http://www.youtube.com/watch?v=hUYzQaCCt2o
Fajnie się Ciebie czyta Piotrze, zresztą (abstrahując od pewnych różnic zdań między nami) zawsze się dobrze Ciebie czytało. Dziwię się tylko, ze poszedł Twój tekst w takiej a nie innej formie na Głównej
BTW:trochę winni są takiej sprawie tak sami gracze jak i recenzenci, którzy dany produkt przeceniają (nie wiem czy wiążą się z tym jakieś gratyfikacje finansowe, nie moja sprawa zresztą, ale tak jest).
W dział Gry na PCL już praktycznie nie wchodzę, bo od kilku lat przy okazji premiery danego tytułu (lub przed jego premierą
Odstawiając na bok Twoje pochwały odnośnie samego tekstu, jak i to, że mamy (?) pewne rozbieżności zdań, to absolutnie się z Tobą zgadzam. Także z zarzutem wobec recenzentów gier. Moim zdaniem nie jest tak, że to gracz jest winny obecnej sytuacji, ale raczej to gracz jest jedynym, który może ją zmienić. Recenzenci to zupełnie inna sprawa. Recenzenci są różni tak, jak recenzenci sprzętu komputerowego, smartfonów, tabletów czy ekspresów do kawy. Każdy czytelnik IMHO powinien świadomie wybierać nie tylko produkt, ale także recenzenta, z którym się utożsamia. Ja nie wierzyłem i nadal nie wierzę w 'obiektywnego recenzenta'. Moim zdaniem po to recenzent podpisuje się pod recenzją swoim imieniem i nazwiskiem aby stanowić o jego unikatowości, o tym, że recenzja zawiera własne zdanie, własną opinię autora, a nie o tym, że recenzja jest elementem szeroko pojętej 'poprawności'. To czytelnik powinien decydować o tym, które recenzje mu odpowiadają. Który recenzent jest najbliższy jego poglądom, jego wizji danej branży rynku, itd., itp. Przykładowo w przypadku gry Alien: Isolation nie zgadzam sie z opiniami wielu recenzentów (także redakcyjnego kolegi Dawida Grzyba) nt. tej gry, Wielu recenzentów zachwyca się nowatorskim podejściem do kreowania atmosfery strachu, budowania napięcia i utrzymywania go do samego końca. Zagrałem w A:I i mam zupełnie odmienne zdanie. Uważam, że gra jest nudna jak flaki z olejem, przez cały scenariusz wykorzystuje ten sam mechanizm 'zrób-to-aby-zrobić-tamto', co dla mnie w pewnym momencie stało się zwyczajnie irytujące. Czy moja recenzja tej gry byłaby lepsza? Nie, moja recenzja tej gry byłaby moja i to czytelnik musiałby zdecydować czy bardziej odpowiada mu moja czy kogoś innego. Zagrałby w grę sam i zdecydowałby, czyje recenzje w przyszłości woli czytać i czyimi się sugerować.
No i niestety, z ostatnim Twoim wnioskiem też muszę się prawie w całości zgodzić. Twórcy gier coraz częściej olewają kwestię udźwiękowienia. Popracowałem trochę nad AMD TrueAudio w paru (więcej nie ma) i tak, zgadzam się, producenci gier i tacy jak AMD wciskają graczom makabryczne pierdoły ubrane w 'pro-gamer' szatki. No ale ktoś to wszystko kupuje... Nie wiem jednak co mógłbym zarzucić Niewidii, w kwestii udostępniania swoich rozwiązań.Gry robią twórcy gier, niezależnie od tego czy przyłączą się do niewidiowego programu The Way It's Meant To Be Played czy aemdowskiego 'cokolwiek' To twórcy i wydawcy gier oferują gówniane porty z konsol. To oni oferują niedopracowane wersje alpha w formie beta czy beta w formie finalnej. To ich powinno się kopnąć w upę. Inny przykład? Electronic Arts/ Criterion do dziś nie wydali łatki dla Need For Speed:Hot Pursuit (2010) uniemożliwiającej w sesjach sieciowych wykorzystywanie tzw. speed-hack. Minęły cztery lata, a twórcy i wydawca mają to głęboko w upie.
Jakość (zabugowanie) gier spada i wzrasta co jakiś czas, teraz znów chyba jesteśmy w dołku... Ale jak się gracze uodpornią trochę na nowsze marketingowe sztuczki typu 'darmowe' DLC przy zakupie przedpremierowym, to rynek znowu wymusi wzrost jakości (mniej błędów) gier.
Nawet najmniej kumaty gimnazjalista, jak kupi 3-4 gnioty przedpremierowo to do niego dotrze.
Po pierwsze, ułomne jest prawo. Jeśli kupię niesprawny telefon lub urządzenie niemające kilku obiecanych funkcji, mogę je zwrócić z tytułu niezgodności z umową. W przypadku gier nie mam takiej możliwości, chociaż osobiście raz odzyskałem pieniądze od Steama za Dragon Age:Origins, który wymagał niestrawnego dla mnie Origin, a Steam o tym nie informował.
Drugie ALE to realny feedback. Czy można realnie liczyć na prawdziwy feedback gracza? W przypadku gier dla czternastolatków typu Watch Doga, Assassin's Creed czy Battlefield na pewno nie. Dzieciak co najwyżej zwyzywa wszystkich od pedałów, a tatuś, który też czasami odpali na konsoli, na pewno się nie pofatyguje. Inaczej to wygląda w przypadku nielicznych tytułów dla dorosłych pokroju Cywilizacja. Gra zawsze ewoluuje w kierunkach wyznaczanych przez nas, społeczność Civfanatics i poczęści formun na 2K(toczka)com. Z pozoru podobnie jest z Paradox Interactice, ale to akurat najgorsza banda sukinsynów, która bez opamiętania traktuje graczy jak betatesterów.
Trzecie ALE, bo na więcej niestety nie mam czasu, to realne potrzeby klienta. Ja mam określone potrzeby, autor ma określone potrzeby, bardzo zbliżone do moich, ale jakie potrzeby ma gracz kupujący kolejne części tasiemca AC? Szczerze wątpię, że szuka on czegoś więcej, niż te gnioty mu zapewniają. Nie udawajmy, że osoby grające w Battlefieldy szukają inteligentnej czy dopracowanej rozrywki. Nie każdy ma na karku 20 lat marnowania czasu na gry komputerowe
Sam tak nabyłem droga kupna kilka niszowych produktów które mi i synkowi się spodobały np.Toy Soldiers.
Czemu autor nie wspomina o bardz bardzo popularnych grach typu World of Tanks?
przeciez mozemy w nią grać za darmo i to całkiem długo, tego typu gry maja wiele milionów zarejestrowanych graczy.
sa to w moim odczuciu gry na abonament które sa rozwijane bez kupowania kolejnych edycji odcinków części tomów. ..
co jakiś czas wychodzą kolejne treści które można dostać bezpłatnie.
Konkretnie ja gram jako gracz niedzielny w World of Tanks na Xboxie360 przez kilka miesięcy pykalismy w tę grę z synem, gra się rozwijała kupilem wiec na próbę abonament premium za ok 30zl i ponieważ gra się rozwija oplacam abonament regularnie.
jednak zdarza mi sie też czasem grać kilka dni bez abonamentu.
owszem gralem w ta grę takze na komputerze ale poczulem się zmeczony koniecznością nabycia mocniejszego procesora potem lepszej płyty głównej następnie wiekszej ilości pamięci następnie jeszcze większej i szybszej wersji pamięci niestety markowy zasilacz sie spalił i musiałem kupić nowy markowy droższy i mocniejszy
okazalo sie że procesor jest troszkę za słaby więc kupilem Xeona, w przy okazji nabylem trzy kolejne coraz mocniejsze karty graficzne .
jestem tym śmiertelne znużony...
komputer stoi w piwnicy gdzie koroduje
gram na xboxie i tego będę się trzymał
co do blaszaków mam staż od ok.1985 Bajtek Commodore i te sprawy pracowałem jako inżynier informatyk ale poczułem się naprawdę zmęczony ciągłym angażowania się w zdobywanie informacji ,wybieraniem,dociekamiem,kupowaniem,instalowaniem,podkrecaniem i zawsze w efekcie coś niedomagało...
mam pół pokoju kart graficznych, procesorów, płyt głównych, coolerow, past, taśm i przewodów upsow i zasilaczy obodów, kart muzycznych ,glosników, sluchawek, monitorów kart sieciowych, routerów, modemów, klawiatur, myszek, dysków napędów optycznych i magnetycznych itd
odnoszę wrażenie imraczej nie jestem w tym odosobniony że coraz więcej moich znajomych trzydziesto i czterdziestolatkow przesiada sie na konsolę Microsoftu czy Sony i gra w swoje ulubione tytuły właśnie na nich ponieważ zapewniają esencję showbiznesu nieskrepowaną przyjemną rozrywkę pomagają odpocząć zrelaksować się bez napinania
także imo winni są przede wszystkim ci, co kupują preordery, kupują w tygodniu premiery, kupują za pełną ceną
Ty rysiek dlugo nad tym myślałes ? , weż lepiej nie myśl i nie pisz prośba
Ty rysiek dlugo nad tym myślałes ? , weż lepiej nie myśl i nie pisz prośba
ty chyba nie za długo hejterku.... argumenty or gtfo...
a konstruktywna i uzasadniona krytyka zawsze mile widziana
Opson, to przypomnij sobie co zrobił bodaj Sledgehammer (twórca COD:AW) w przypadku Pentiumów DC w COD:AW...wówczas może to był jakiś błąd, a dziś, gdy czytam coś takiego:
http://steamcommunity.com/app/209650/discu...30701780779629/
to aż mnie strach bierze. Mam ogromną ochotę, z racji czasu obecnie, na Wastelanda 2 oraz Dragon Age:I. Niestety, czytałem na forum posty i narzekania, że nawet questów nie da się wykonać...mam za to płacić? Poczekam...z rok...może naprawią.
Czemu autor nie wspomina o bardz bardzo popularnych grach typu World of Tanks?
przeciez mozemy w nią grać za darmo i to całkiem długo, tego typu gry maja wiele milionów zarejestrowanych graczy.
sa to w moim odczuciu gry na abonament które sa rozwijane bez kupowania kolejnych edycji odcinków części tomów. ..
Problem w tym, że to są wyjątki, potwierdzające regułę. Gry z cyklu 'mmorpg', 'mmoa' i inne sieciówki (World of Tanks, WarThunder - sam grywam akurat w to) są grami, które zarabiają na siebie dzięki graczom, którym całość daje się za darmo, non stop nad tym pracuje, a chcąc więcej, dokupujesz coś. W przypadku tak zwanych gier AAA, kupujesz produkcję wysokobudżetową, która od razu powinna działać poprawnie, nie wieszać się, nie zacinać, nie mieć bugów...czy wreszcie, nie być pocięta w ramach DLC bo za to już zapłaciłeś...
- gracze, jako grupa, się statystycznie starzeją. Kiedyś to były dzieciaki siedzące przed swoimi pierwszymi PC, czy też Amigami. Teraz to coraz częściej panowie w średnim wieku, z dochodem. Piszę to dlatego, że teraz łatwiej jest wcisnąć bubla za stosunkowo dużą kasę, gdyż statystyczny gracz chyba coraz rzadziej płaci za niego ze swojego kieszonkowego, a coraz częściej ze swojej pensji - która jest wielokrotnie przecież większa od kieszonkowego, a więc wydatek na bubla łatwiej 'ginie' w innych wydatkach.
- pisanie o tym że 'możecie ich produktów nie kupować' to jest fantastyka. To się nie wydarzy. I nie mówię już o tym, że część narzekających na grę nigdy jej nie kupiła (ach te torrenty a feee), tylko że ludzie się nie uczą na swoich/swojego otoczenia błędach z definicji. Gdyby tak było, nasz świat wyglądałby zupełnie inaczej. Od ograniczenia wypadków samochodowych do zaniku funkcji polityka...
Wiesz co Vega? Weź ty spierdalaj do domu.
Czy masz na to jakiś dowód? No i te mnogie 'WY'. Przepraszam, ale komuna minęła i 'WY', towarzyszu, jest źle zaadresowane. Bez dowodów cały Twój wpis można pominąć milczeniem. No ale..
Gracze nie mają nic do gadania? A kto ochoczo włącza się do zamkniętych, ekhm, elitarnych, testów beta wersji alpha gier robiąc wyłącznie za przekaźniki fejmu? A co do mediów ogólnie, to o co masz pretensje? O to że przekazywane są informacje takie, jakie są znane? A kto niby nagłaśnia wpadki, oszustwa, krętactwa wydawców gier? Kto niby robi z nich 'afeeery' na wzór Plotka czy Pudelka? Może ci 'WY' przyjmujący VIP-owskie wejściówki, darmowe kopie gier i zegary z kukułkami?
W swoim wpisie wyraźnie wskazywałem dlaczego to gracz powinien się postawić. W większości wpisów odnoszę się z reguły do praw konsumenckich. Do praw tego ostatecznego odbiorcy, czy to kanapki w McDonald's, czy to Pepsi w KFC, czy gry w jakimkolwiek sklepie.
W ostatnim akapicie wyłącznie, niestety, potwierdzasz postawioną przeze mnie tezę, przerzucenia postrzegania graczy, jako bezmózgich yeti przez wydawców gier. No tak. Ty nic nie możesz. Jesteś biednym, zmanipulowanym przez 'WY' towarzyszy przekupionych recenzentów. Ja uważam, że gracz jest na samej GÓRZE tej piramidy. Tak było kiedyś. Dlaczego chociażby wspomniana przeze mnie we wpisie firma SSI, słynąca z genialnych strategii, upadła? Dlatego, że ze wzrostem fejmu zaczęli robić/wydawać zwykłe guano. Niezależnie od recenzji to gracze przestali kupować ich gry. SSI nie zrozumiało sygnału i.. znikło. Innym przykładem może być francuskie studio Cryo Interactive, od dawna nieistniejące. Na swoim koncie mieli kilka świetnych gier, ale z upływem czasu zaczęli serwować coraz większe chłamy. Efekt? Gracze przestali się ich grami interesować. Skutek? Upadłość Cryo. Gdyby Electronic Arts czy chociażby Ubisoft takie wpadki, jak obecnie, mieli kilkanaście lat temu, to dziś już obie te firmy by nie istniały. Wiesz dlaczego? Dlatego że dziś gracz wybacza, bo poprzez dopracowaną machinę marketingową, działającą na wielu polach, przywiązuje się do gry czy serii gier. W ten sposób przymyka oko na to czy tamto, a najgorsze co potrafi zrobić to po mamrotać na Fejsie, czy jak Ty, poszukać winnych własnych problemów u wszystkich, z wyjątkiem siebie.