Planowane postarzanie produktów, czyli spisek uniwersalny
69
Planowane postarzanie produktu, termin wzbudzający strach wśród konsumentów. Sprawia, że ludzie boją się kupować produkty. Wywołuje biegunki, przez niego kury znoszą mniej jajek, a plamy na Słońcu zanikają. Kupisz telewizor, a on się zepsuje zaraz po upływie terminu gwarancji! Myszka przestanie działać zaraz po upływie terminu gwarancji! Mikrofalówka w "dzień po", przestanie działać - zupełnie inaczej niż znana "pigułka dzień po". Producentom ponoć zależy na tym, aby ich sprzęt elektroniczny psuł się na potęgę, aby konsument kupował nowy. Może jest inaczej? Może to banda nawiedzonych oszołomów zaraża ludzi bredniami? A może sami się nimi karmimy? Moja odpowiedź? To ostatnie.
Zanim wetknę szpilę w to gniazdo absurdu, pozwolę sobie przypomnieć, skąd w ogóle wzięło się to "planowane postarzanie produktów"? Wszystko zaczęło się od... żarówki, której prototypy powstały w połowie XIX wieku. W 1838 roku powstało pierwsze włókno węglowe, które wytwarzało światło w próżni. Dwa lata później udoskonalono tą metodę świecenia, poprzez zastąpienie włókna węglowego drucikiem platynowym. Dopiero (albo już, jak kto woli) w 1854 roku po raz pierwszy owe osiągnięcia wykorzystano w praktyce. Po raz pierwszy użyto żarówki, w której zastosowano włókno, które w rzeczywistości było zwęglonym pniem bambusa. 24 lata później stworzono pierwszą żarówkę, której konstrukcja sprawiała, że można było ją wykorzystywać poza laboratoriami. W
1879 roku żarówkę w Stanach Zjednoczonych Ameryki opatentował Thomas Edison mimo, że nie był twórcą tej techniki wytwarzania światła, ale to kwestia nawet dziś krytykowanego "prawa patentowego". Warto dodać, że już rok przed uzyskaniem przez Edisona patentu, żarówki były w masowej produkcji! No i co się stało?
Stał się biznes, moi drodzy. Produkcja żarówek na przełomie XIX i XX wieku była czymś znacznie bardziej skomplikowanym niż nawet dziś wyprodukowanie procesora "Haswell" czy "Keplera". Producenci żarówek wtedy ponosili ogromne straty, choć o tym dziś się niechętnie mówi. Nawet dziś znamy pojęcie "uzysku z produkcji" i wiemy, że na przykład w produkcji układów scalonych
producent z góry musi założyć, że część elementów wafli krzemowych nie będzie nadawać się do użytku w ogóle lub będzie trzeba... no właśnie. W tym właśnie momencie witam Was w 1924 roku - gdy powstał "Haswell", "Kepler", "Tahiti" czy inny "Xenon". Wtedy też powstał nowoczesny ketchup, parówki i pasztet z puszki lub aluminiowego pojemniczka. Durne? Czy aby na pewno?
Wczesna produkcja żarówek wymagała bardzo wyspecjalizowanej kadry, wysokiej klasy elementów, do których dostęp był utrudniony. Żarówki jednak produkowano, choć koszty były duże, a i odpady spore. To windowało w górę ceny i nie każdy na żarówkę mógł sobie pozwolić. Hmmm, co by tu zrobić? Pytanie proste, prawda? Odpowiedź? Jeszcze prostsza! Obniżyć jakość! W 1924 roku właśnie taką znaleziono odpowiedź. Wtedy firmy Philips, Osram i General Electric (istniejące do dziś!) utworzyły kartel Phoebusa (tak przy okazji, czy Asus ze swoją serią kart dźwiękowych Xonar Phoebus chce nam coś zasygnalizować ;-) ? ), a więc powołały firmę Phoebus S.A., która miała za zadanie pełnić kontrolę nad produkcją żarówek. Dziś uznawany za wcielenie zła kartel postanowił wtedy, że żarówki, które wcześniej miały żywotność około 2000 godzin, mają świecić o połowę krócej. Cel? Cel był bardzo prosty. Konsument kupując żarówkę miał ją szybciej wymienić. To oczywiście dawało zyski producentom. Zgroza, szatański plan, zbrodnia - proste hasła, które same przychodzą na myśl, czyż nie? Nie chcę wybielać żadnej z tych firm, ani innych, "zrzeszonych" w Phoebusie, ale...
... czy będąc w sklepach, na działach spożywczych patrzycie na etykiety? Czy widzicie, co Wam dziś producenci wciskają - i to prosto do ust? Przykłady? Proszę bardzo! Ketchup marki Kotlin, uznanego polskiego producenta, cenionego, kojarzonego z tradycją dobrej, polskiej żywności. I co? Ketchup Kotlin już jakiś czas temu stracił... ocet. Czy wiecie, że KETCHUP marki Kotlin zawiera KONSERWANT - benzoesan sodu? Wiecie, że jest zagęszczany laurką od Mendelejewa, czyli acetolowanym adypinianem diskrobiowym? Do jasnej cholery! Konserwant w sosie pomidorowym typu ketchup?! Konserwantem powinien być OCET! Naturalny OCET! Zagęstnik? Acetolo...coś tam? A pomidory to nagle stały się rzadsze, czy co?! Dla mnie, technologa żywienia, kucharza
z zawodu, to jest zwykły skandal, że właściciel marki Kotlin karmi ludzi zwykłym świństwem. Widzieliście ostatnio w sklepach... śmietanę? Naprawdę? Mączka chlebka świętojańskiego, skrobia modyfikowana, pektyna, żelatyna, guma guar, guma ksantanowa, a czasem nawet tłuszcz roślinny, itd. To spożywacie w produktach ŚMIETANOPODOBNYCH, a które śmietanami są tylko na wieczkach z wizerunkami krówek, polskiej flagi i łąk. Dziś w polskich sklepach znalezienie na półkach śmietany to czasami nie lada wyczyn. W jednym z hipermarketów wyliczyłem niedawno rekord. Na JEDENAŚCIE dostępnych marek "śmietan" 12- lub 18-procentowych tylko JEDNA była śmietaną. A wszystkie nazywały się "Śmietana"!
A może parówki? Z czego są parówki? Z mięsa? Ha! To byłyby bardzo fajne parówki! Mięso mechaniczne oddzielone (w skróce MOM), a więc (uwaga, skupienie!) resztki mięsa, tłuszcz, kości, całe głowy (tak, te z oczami), pazury, dzioby, kości, uszy, penisy, jądra, odbyty i inne cudeńka. Wszystko to, co po oddzieleniu rynkowo wartościowych elementów kurcząt, świnek czy krówek pozostaje. Co jeszcze można znaleźć w parówce? Sporo ciekawych rzeczy. Gdy byłem jeszcze w szkole gastronomicznej, w trakcie zajęć z technologii żywienia nauczycielka przedstawiła nam przypadek firmy spod Szczecina, w której parówkach Sanepid wykrył (ponownie, skupienie) celulozę. Innymi słowy? Papier. Pasztecik? No, może obok mięsa to on stał - przypadkiem. Prędzej znajdziemy w nim dorodnego penisa albo wargi sromowe. Kasza manna - popularny składnik. Pytanie: od kiedy do pasztetu dodaje się kaszę (w sumie jakąkolwiek!)? Parę tygodni temu w pewnym hipermarkecie natrafiłem na produkt, który mnie zwyczajnie (umysłowo) powalił. Zobaczyłem ocet, w którego składzie był... konserwant. Po co w produkcie fermentacji octowej alokoholu, który sam w sobie jest naturalnym konserwantem, ktoś dodawałby jeszcze sztuczny konserwant? Nawet nie próbuję się nad tym zastanawiać, bo to przekracza granice mojej i tak wybujałej wyobraźni.
No ale co to ma wspólnego z postarzaniem produktów i z żarówkami, pytacie?! Ma i to o wiele więcej niż Wam się wydaje, jeśli zadajecie takie pytanie. Co jest podstawą biznesu? Odpowiedź jest prosta - zysk! Kiedy mamy zapewniony zysk? Wtedy gdy nasz produkt lub usługa ma wzięcie - innymi słowy jest na niego lub na nią popyt. Kiedy jest duży popyt? Kiedy produkt jest potrzebny
lub tani. I w tym momencie nasze żarówki spotykają się z ketchupem, parówkami, pasztetem i konserwowanym octem. Na początku ubiegłego wieku żarówki uznawane były za produkt potrzebny. Człowiek potrzebuje źródła światła, bo Słońce przecież nie oświeca nas 24 godziny na dobę. Producenci, tacy jak Philips, Osram, General Electric, i inni wiedzieli, że ludzie będą
kupować żarówki, bo są wygodnym i bezpiecznym (w porównaniu np. do lamp naftowych czy świec) źródłem światła. Pamiętajmy też o innej kwestii - konkurencji rynkowej. W tamtym czasie takiej, w branży żarówek, nie było! Philips był firmą holenderską, Osram niemiecką, General Electric
amerykańską. Pozostali członkowie "kartelu Phoebusa" byli też z różnych krajów i regionów świata. Trzeba mieć na uwadze to, że Niemiec wchodzący do sklepu w swoim kraju nie miał, jak my dziś, do wyboru żarówek o różnych gwintach, mocach i pochodzących od różnych producentów. Ci w ramach kartelu byli podzieleni na konkretne obszary świata i nimi rządzili. To dawało możliwość w ogóle nawiązania takiej współpracy, bo konsumenci nie mieli wyboru! Jeśli kupili żarówkę General Electric w Kanadzie i ta żarówka po zaledwie 1000 godzin "padła", to idąc do sklepu po nową kupowali kolejną - od General Electric.
No ale po co obniżyli żywotność żarówki? Czy po to aby konsument częściej je kupował? Tak! To jednak nie jest pełna odpowiedź. Są jeszcze dwa inne cele w tej praktyce. Cel, który przyświeca dziś producentom wszelkich towarów - w tym spożywczych, których przykłady podałem wcześniej. Pierwszym celem jest osiągnięcie możliwie jak najniższej ceny, a drugim zminimalizowanie strat.
Napchajmy więc żarówkę ketchupem, posmarujmy pasztetem i zagryźmy parówką, popijając octem. Smaczne? Oczywiście że smaczne, bo to właśnie kupujemy! Kupujemy marnej jakości papkę, którą producenci sprzedają nam pod płaszczykiem cudownych produktów. Kartel Phoebusa doskonale wiedział, że konsument oczekuje niskiej ceny żarówek, a to można było osiągnąć tylko na jeden sposób - obniżając ich jakość. To samo mamy z parówkami. Mają być tanie, to zawierają odpady. Tani pasztet wypełnia się kaszą, której nie towarzyszy nawet mięso, a te same odpady. Śmietana z gumą ksantanową, żelatyną, itd., ma być gładka i lśnić, jak te tandente, błyszczące matryce TN, które mają... no właśnie, ładnie wyglądać na pierwszy rzut oka - i nic więcej. Ketchup konserwuje się sztucznie aby miał dłuższy okres przydatności do spożycia i aby zmniejszyć ryzyko psucia się przed jego upływem. Dodaje się zagęstniki (sztuczne oczywiście), aby przy zmniejszonym udziale w składnikach pomidorów ketchup nie stał się zupą "o smaku pomidorowej". Aby żarówka była tania, stosuje się tańsze żarniki, które poświecą krócej. W każdym z tych przypadków (a to przecież tylko czubek szpilki na tle Mount Everestu) konsument ma poczucie, że kupił coś taniej. I o to chodzi. Nic więcej się nie liczy dla firmy produkującej takie "dzieła". W tym tkwi problem. W tym, że jako konsumenci nie zdajemy sobie sprawy z tego, że sami napędzamy ten proceder! Chcemy wszystkiego więcej, za mniej. Dostajemy więc więcej za mniej. Tyle że... to więcej za mniej to jest tak naprawdę mniej za więcej. Popatrzcie na ceny wędlin. Zdarza się szynka "jakaś-tam" w cenie 30 złotych za kilogram. Wygląda pięknie, prawie jak z domowej wędzarni, a na etykiecie (o ile w ogóle jest)... zawartość szynki: 70%. Teraz szybka wycieczka po sklepach mięsnych i sprawdzenie, ile kosztuje w sprzedaży detalicznej świeża szynka. Powtórzę: w detalicznej! Od tego odjąć należałoby z 25%, jak nie lepiej, aby uzyskać cenę, jaką płaci producent w zakupie hurtowym. Co Wam wychodzi? Czujecie to? Czujecie UKŁAD? UKŁAD czujecie, jak mawia Barbara Kwarc?
Problem niecałe 100 lat temu tkwił z pewnością w producentach, którzy podzielili się rynkami i dyktowali na nich warunki, gdzie nie było mowy jeszcze o zdrowej konkurencji. A dziś? Dziś to my, konsumenci, sami przyzwalamy na to, aby producenci karmili nas ŚMIECIAMI (dosłownie!) i chemicznymi dodatkami, które czasem są wręcz zbędne (jak w przykładzie z ketchupem). Mit o postarzaniu produktów jednak ma się świetnie i jest przekazywany z sąsiada na sąsiąda, z wujka na dziadka, z matki na córkę. Wracamy do elektroniki? Proszę bardzo!
Mając na względzie to, co teraz być może wiecie o rynku żarówek na początku ubiegłego wieku, zadajcie sobie pytanie: po co dziś producent X miałby sztucznie postarzać swój produkt? Przykład: po co, przykładowo Samsung miałby sprawiać, że jego telewizor wysiądzie jakiś czas po upływie okresu gwarancji? Po pierwsze, warto odpowiedzieć sobie pytanie, skąd producent będzie wiedział, kiedy kupiliśmy dany telewizor? Przecież producent nie wie, czy dany egemplarz poleży w sklepowym magazynie dzień, sześć tygodni czy rok! Druga kwestia jest najważniejsza i wiąże się wprost z "kartelem żarówkowym". O ile w tym przypadku można było śmiało mówić o wykorzystywaniu braku konkurencji, o tyle po co dziś taki Panasonic miałby "postarzać" swój telewizor tak, aby zepsuł się dwa czy trzy lata po zakupie? Przecież jeśli mój telewizor Panasonic zepsuje się, to automatycznie rośnie prawdopodobieństwo, że następny telewizor, jaki kupię, będzie pochodził od innego producenta! Zepsuje nam się ekspres do kawy Philipsa? Zapewne następnym razem kupimy ekspres innej marki. Zawiedziemy się na smartfonie Nokii - kupimy smartfona Motoroli lub innego producenta. W tym kontekście teoria o planowanym postarzaniu produktów upada. Bo nie ma żadnego sensu!
Problem jednak, uwaga, istnieje. Pic w tym, że jego źródło jest zupełnie gdzieś indziej. W miejscu, w które najbadziej nie lubimy patrzeć. Wiecie gdzie? Znajdźcie lustro. Tak, dobrze widzicie. Siebie! Wróćcie do akapitów o parówkach, pasztetach, ketchupie i occie. Znajdziecie tam odpowiedź na pytanie o to, dlaczego sprzęt elektroniczny jest zawodny. Chcemy mieć, chcemy więcej, chcemy taniej. No to mamy. Jemy i używamy coraz gorsze produkty. Największy problem jest w tym, że robimy wszystko, aby tego nie zauważać i szukamy winnych wszędzie, tylko nie w sobie. Niestety, moim zdaniem przyszłość wygląda bardzo źle. Będziemy spożywać coraz więcej śmieci, używać coraz gorszego (nawet jeśli bardziej wydajnego, itp.) sprzętu, a cieszyć nas będzie samo to, że możemy spożyć to czy tamto lub używać tego lub tamtego. Osobiście bardziej martwi mnie kwestia żywienia, bo unikanie ŚMIECI wcale nie wiąże się z byciem "ekooszołomem" (których sam zresztą nie trawię) ani nawiedzonym wegetarianinem. Nie wiąże się to też z zauważalnym wzrostem wydatków. Wiąże się to jednak z czymś, co w nowoczesnej cywilizacji niestety zanika. Z myśleniem. Sama uciecha z bycia Homo Sapiens, a więc Człowiekiem rozumnym, jeszcze nie czyni z jednostki ludzkiej istoty myślącej. Przykłady widać w sklepach. Spożywczych, ale z elektroniką użytkową też. Chcemy tanio i bezmyślnie, a więc szajsu, więc produkuje się... szajs. Producenci telewizorów, smartfonów laptopów, tabletów, tosterów, ekspresów do kawy mają świetnie wyczulony słuch na nasze oczekiwania, a my wołamy wciąż "Więcej! Taniej!". Tylko do kogo mamy pretensje o to, że żywność stała się parodią żywności, a sprzęt elektroniczny dziś jest zawodny? No, może do jakiegoś kartelu?
Smacznego!
Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że kilogram szynki za 20 złotych ma - mniej więcej - połowę masy mięsnej, która znajduje się w szynce za 40 złotych. W tej pierwszej druga połowa to woda... no dobra, chciałbym żeby tak było. Finalnie i tak organizm potrzebuje zjeść powiedzmy 200 g mięsa, a więc 400 g tej pierwszej i 200 g tej drugiej - wychodzi na to samo cenowo. Ale kto kupi szynkę za przeszło 40 złotych, gdy jest inna za 20 złotych?
Doskonale widać to też na rynku motoryzacyjnym, ale to już temat na osobny wpis
Mam wrażenie, że świadomość konsumentów w ostatnim czasie nieco się poprawiła (moda na wszystko co bio
I to ma być argument za tym, że to jest bzdura?
A jeśli każdy z producentów stosuje podobną metodę postarzania produktów? Jeśli to jest układ i raz rezygnuje jedna osoba z firmy X na rzecz Y, a druga z Y na rzecz X to i tak jakiś podział rynku jest zachowany. I ja uważam, że tak właśnie jest to realizowane.
Spadek jakości produktów (elektronika) jest bardzo odczuwalny, mam urządzenia różnych producentów i nie mogę powiedzieć, że którykolwiek wybija się pozytywnie jakością.
Jako świadomy konsument chcę kupić produkt dobry i chciałbym za niego zapłacić uczciwą cenę, a co mam do wyboru? Najtańsze chińskie gó*** z 2 letnią gwarancją, które zwykle jeszcze raz lub dwa w ciągu 2 lat wymienię bo najzwyczajniej w świecie się popsuje.
Zwykle z wyższych półek cenowych płacę wielokrotność ceny tego chińskiego bubla, a w zamian dostaję trochę lepszą jakość za to mnóstwo niepotrzebnych śmieci, dodatków, kolorków, ozdób i innego marketingowego crapu, za który muszę zapłacić. Przykład? Dobra płyta główna 700-900 zł. Gwarancja? Zwykle 2 lata, rzadko coś więcej. Natomiast płacę za kolorowy laminat, aktywne chłodzenie zupełnie zbędne, jakieś termiczne osłony, marketingowe crapy to 2.1 i tamto 2.0 i masę innych pierdółek typu fikuśne kabelki, zaślepki, brakuje tylko cukierków z logiem producenta i naklejek na lodówkę, które rajcują 13-latka albo kompletnego laika (proszę nie traktować super poważnie przykładu bo był luźny, ale pokazuje tendencję).
Dzisiaj na rynku nie robi się już dobrych produktów i to jest smutne. Dlaczego? Bo mało kto je kupował i umarły śmiercią naturalną. Dlatego uważam, że każdy świadomy konsument powinien zachwalać dobry produkt i zachęcać do jego zakupienia innych bo kupując ten chiński odpad tylko utwierdzamy producentów, że jest na to zapotrzebowanie.
Przytoczyc tu mozna jeszcze drukarki epsona ze spcjalnym eepromem, ktore padaly po wydrukowaniu okreslonej ilosci kartek, czy niedawna afere z ssd ocz zdychajace po 5000h.
Co zarowek to bodaj w stanach jest jedna ktora obchodzila niedawno setne urodziny, swieci 24/7.
W komentarzach pojawił się temat szynki - wydaje mi się, że w żadnym markecie niezależnie od ceny produktu nie da się kupić dobrej szynki. Ja kupuję w sklepach 'eko' i nawet tam nie wszystkie są dobre.
Co do postarzania sprzętu, to na pewno istnieje coś takiego jak 'projektowany czas życia produktu'. Od dyrektora oddziału globalnej firmy projektującej podzespoły do samochodów, dowiedziałem się kiedyś, że przy projektowaniu uwzględnia się zakładany czas życia produktu. Nie chodzi tutaj o to, żeby zmuszać kogoś do wymiany sprzętu. Po porostu, jeżeli klienci i tak pozbywają się samochodów starszych niż 8 lat (np. w USA to realne), to projektowanie samochodu na dłuższy okres działania jest marnotrawstwem. Dostosowanie czasu życia produktu do tego jak klienci z niego korzystają, pozwala obniżyć cenę, co jest korzystne też dla klienta.
Kiedyś samochody były 'prawie niezniszczalne', ale też koszty ich wyprodukowania były dużo wyższe. Nie sądzę, żeby ktokolwiek z nas chciał zapłacić kilkadziesiąt procent więcej za NOWY samochód, tylko po to, żeby w momencie odsprzedaży był on w lepszym stanie.
Vega ma rację, że dostajemy to, czego oczekujemy.
Kto odpowie na pytanie jak szybko nasici się rynek i co sie stanie po 10 latach produkcji tak trwałych urządzeń?
a kazdy z was chciałby miec prace prawda?
niestety doszliśmy do takiego etapu rozwoju że postarzanie musi być faktem byśmy nie wyzdychali z głodu
@Down: Jakby to było możliwe to ktoś by to robił, przecież dzisiaj pieniądze to nie problem, wiele osób je ma, jakbym miał technologię to kredyty bym dostał, wynajął/stworzył linię produkcyjną, zaopatrzył caly świat w żarówki, zebrał miliardy, zmniejszył produkcję do takiego poziomu by zaopatrywać ludzi którzy budują nowe domy lub zbili stare żarówki, a kasę zainwestował w coś innego co by mi dało jeszcze więcej pieniądzy i co w takiej sytuacji obchodziłyby mnie czyjeś spiski?
Porownaj proces technologiczny 100lat temu a teraz. Nastąpił chyba spory progres, czyż nie?
Nie widze problemu dla którego nie moznaby dzisiaj produkować równie trwałego i dobrego jakościowo produktu, bo możliwości technologiczne są. Tylko co na to ekonomia, gdy kupisz 50 żarówek do domu jednorodzinnego i nie masz potrzeby wymiany przez następne 40lat? Podpowiem, po (przykładowo) 10latach padnie cały sektor, bo nie bedzie komu produkowac nowych zarówek.
To akurat nie jest argument. Elektronika niższej jakości będzie działała krócej od momentu jest uruchomienia, nie zaś momentu wyprodukowania czy sprzedaży do sklepu.
Ale ogólnie artykuł przezabawny i mam nadzieje, że wielu się z niego nauczy jak być 'swiadomym' konsumentem
Ale kto kupi szynkę za przeszło 40 złotych, gdy jest inna za 20 złotych?
Doskonale widać to też na rynku motoryzacyjnym, ale to już temat na osobny wpis
Ja kupię za 40 ale tylko dla tego, że mnie stać. A wielu Polaków niestety nie stać na takie wydatki...
1. Wychodzą smartphony z bateriami bez możliwości wymiany?
2. Akumulatory samochodowe ledwo wytrzymują 3 lata eksploatacji, gdy te na pierwszy montaż działają po 6 lat i dłużej?
3. Ile teraz wytrzymuje pralka czy lodówka, a ile kiedyś? Niektórzy do tej pory mają sprzęt z NRD czy ZSRR.
4. Co w drukarkach (zwłaszcza Epsonach) robią chipy zliczające ilość drukowanych stron, które po przekroczeniu limitu blokują korzystanie z urządzenia pomimo, że jeszcze jest tusz?
5. Dlaczego producenci nie aktualizują Androida w starszych smartphonach, które bez problemu by sobie poradziły z najnowszą wersją tylko zmuszają nas do kupowania nowych modeli?
Można tak jeszcze wymieniać wiele...
Autorze skupiłeś się nie na tym co trzeba, postarzanie produktu nie oznacza, że jest wbudowany jakiś timer i sprzęt pada dzień po gwarancji. Tylko projektowany jest na 2-3 lata przeciętnej EKSPLOATACJI.
Ktoś będzie korzystać bardzo intensywnie np. ze smartphona to pewnie nie wytrzyma mu nawet 2 lat. Bo padnie mu bateria albo dotyk albo jeszcze co innego. Ktoś inny będzie korzystał z telefonu od święta to, wtedy posłuży mu bardzo długo.
1. Bo chcemy aby były coraz mniejsze, cieńsze i lżejsze. No i tańsze. Pierwszych trzech kwestii wyjaśniać chyba nie trzeba. Ostatnia też jest dość oczywista, bo obudowa będąca jednolitym kawałkiem plastiku, aluminium lub czegokolwiek innego jest tańsza niż obudowa składająca się z kilku elementów.
2. To częściowo przeczy Twojej teorii, bo wskazuje, że producenci samochodów dają lepsze akumulatory niż te, które można znaleźć w sklepach. W sklepach jest konkurencja, więc producenci akumulatorów biją się o to, kto zaoferuje najtańsze. Dlaczego? Dlatego że ludzie często kupują te najtańsze bo myślą, że zaoszczędzą. W rzeczywistości, z różnymi produktami, bywa jednak zupełnie przeciwnie.
3. Tu też wykazujesz trochę niekonsekwencji, bo najwyraźniej zakładasz, że był okres, w którym 'planowane postarzanie produktów' nie funkcjonowało, prawda? W tym punkcie właśnie potwierdzasz to, co napisałem w tekście. Kiedyś pralka była rzadkością, telewizor dobrem luksusowym. Dlaczego? Bo były drogie. Z biegiem czasu coraz więcej ludzi chciało je mieć, więc producenci musieli obniżać ceny. Jak? Proste - obniżając jakość. Czy widzisz tu jakiś kartelowy spisek? Ja tylko pogoń konsumentów za wszystkim, bo wszystko chcą mieć. Chcą kupować tańsze i nie myślą na zaś o tym, że tańsze musi być gorszej jakości.
4. Owszem, sprawa Epsona jest prawdziwa, stanowisko producenta jest, delikatnie to ujmując, koślawe, ale czy to potwierdza istnienie spisku, kartelu producentów drukarek?
5. Nie zmuszają, bo są producenci (inni), którzy te aktualizacje zapewniają. Jeżeli producent X oferuje Ci smartfona Y z systemem Z, to jeśli konkurencja daje aktualizacje, a producent X nie, to jeśli kupisz następnego smartfona, to... od konkurencji. Ja nie widzę tu związku z planowanym postarzaniem produktów, a raczej związek ze zniechęcaniem do siebie konsumentów.
[quote['Autorze skupiłeś się nie na tym co trzeba, postarzanie produktu nie oznacza, że jest wbudowany jakiś timer i sprzęt pada dzień po gwarancji. Tylko projektowany jest na 2-3 lata przeciętnej EKSPLOATACJI.[/quote]
Wytłumaczenie proste, ale czy na pewno słuszne? Czy faktycznie Twój telewizor został zaprojektowany tak, aby pracował przez 2-3 lata? Po pierwsze, jeśli telewizor się zepsuje, to raczej zniechęci Cię do jego producenta. Po drugie, pisałem o tym w tekście - chcemy coraz więcej za coraz mniej. Producenci oferują to, co konsumenci chcą kupować, a chcą coraz tańszych telewizorów, coraz tańsze szynki, coraz tańsze parówki. Dostajemy to, czego chcemy. Potem pretensje są do producenta, że do produkcji telewizora użył marnych podzespołów, których żywotność jest kiepska. Znowu, ja nie widzę tu spisku kartelu, tylko problem, który tkwi w konsumentach. Wystarczy sobie przypomnieć aferę kondensatorową sprzed dekady, gdy kondensatory na płytach głównych padały jak muchy. Dlaczego tak się działo? Dlatego, że w trakcie eksplozji internetu znacząco wzrosło zapotrzebowanie na komputery. Ludzie chcieli mieć dostęp do jak najtańszego sprzetu, to producenci płyt głównych (nie wszyscy przecież!) zaczęli masowo kupować tanie kondensatory. Dlaczego akurat kondensatory? No, przecież nie było 'gorszych' jakościowo chipsetów, kontrolerów. Trzeba było gdzieś koszty ściąć, na czymś co dałoby wymierne oszczędności. Kondensatory były idealne, bo stosowało się ich sporo, a ich ceny były na tyle duże, że obniżenie jakości byłoby zauważalne w kosztach produkcji. Zaczęto więc kombinować właśnie w tej kwestii. Dlaczego? Bo ludzie chcieli tanich parówek, eekhm, płyt głównych. To jest dokładnie ta sama zasada. Sprawa kondensatorów jednak została nagłośniona i ci producenci, którzy skupowali najtańszy szajs z rynku (którego wytwórcy kondensatorów nie mieli wcześniej gdzie opychać), zostali zmuszeni do stosowania takich, jak wcześniej - przed 'epoką niskobudżetowych kondensatorów'. Przypomnij sobie sprawę Constaru, przyłapanego na odświeżaniu produktów? Po co to robiono? W celach, o których pisałem - obniżki cen dla konsumentów i zminimalizowania strat. Firma została przyłapana i marka z rynku znikła. Czy wykazano jakiś spisek producentów wędlin? Nie. ktoś chciał być cwany i spełniać oczekiwania konsumentów (więcej, taniej) i zaczął oszukiwać.
Powtórzę: producenci-oszuści to jedno, ale przyczyny problemów tkwią przede wszystkim w konsumentach, którzy łapią wszystko to, co najtańsze. I to jest zaraźliwe, bo kolejni chcą nowsze, bardziej funkcjonalne rzeczy, ale wciąż taniej. Jeżeli gdzieś (dziś, gdy jest konkurencja, a nie jak w 1924 roku jej brak) jest spisek, to prędzej można wykazać, że on istnieje, ale wśród konsumentów. I ja niczego nie piszę, jak wspomniałem w tekście, aby producentów-oszustów wybielać, ale aby wskazać, że często sami (my, konsumenci) chcemy jeść śmieci i używać śmieciowego sprzętu. Nie dlatego, że nie ma innego (bo jest), a tylko dlatego, że chcemy wciąż konsumować, konsumować i konsumować. Nie myśląc przy tym niemal w ogóle.
Ja czytam etykiety wszystkiego co kupuję do jedzenia, problem w tym że nie ma praktycznie możliwości kupienia dobrych rzeczy. Przykładowo kiedyś najgorsze margaryny miały zawartość tłuszczu na poziomie 60%, kilka lat temu te lepsze i droższe, potem nie zmieniając nazwy ani opakowania poszczególni producenci zaczęli obniżać ją do 40% pozostawiając cenę. To oczywiście kpina z klienta i oszustwo, ale dalej się sprzedawało, o bo kto czyta za każdym razem skład produktu, który od lat kupuje? Potem wprowadzono margarynę 'de Luxe' w mniejszym ale za to droższym o nawet 50% opakowaniu, które jest dokładnie tym samym co kiedyś 'zwykła'. Kiedyś też margaryna nazywała się margaryna na opakowaniu, teraz jakoś prawie nikt się tym nie chwali, ewentualnie jest to napisane drobnym drukiem, gdzie jest podany skład. Dlaczego? Ano dlatego, że tłuszcz zawierający mniej niż 40% nie jest margaryną, taki produkt to halwaryna tyle, że takiej nazwy nie znajdziemy nigdzie. Kto by kupił coś co się nazywa halwaryna (nawet Firefox nie zna tego słowa)?! Pewnie nikt, więc na wszelki wypadek nie piszą też margaryna zostawiając sobie możliwość dalszego obniżenia zawartości poniżej 40% bez zmiany opakowania (ewentualnego usunięcia małego napisu margaryna przy składzie nikt przecież nie zauważy). Nie wierzę, że tak bardzo wzrosły koszty wyprodukowania, to przykład oszukiwania klienta i darmowego zwiększenia zysków. A to tylko margaryna...
Można kupować produkty ekologiczne, te jednak też nie są pewne ale za to kosztują 2-4x tyle dlatego, że są 'ekologiczne'.
Nie wiem czy celowo postarza się produkty, jest to jednak prawdopodobne. Wiem na pewno, że moja 15 letnia pralka działa cały czas a w razie problemu można ją łatwo i tanio naprawić, że działa dobrze 20 letnie żelazko, jak również telewizor, lodówka itd.
Telewizor w zasadzie muszę kupić nowy (jeśli chcę zobaczyć HD) ale nie ma żadnego producenta czy modelu, który dawałby mi uzasadnioną nadzieję na trwałość taką, jak mam w obecnym. Nie ma za bardzo znaczenia czy będzie kosztował 2 czy 8tys.
Wszystko co zostało kupione w ostatnich latach psuje się znaacznie szybciej. Może podałbyś (albo się dowiedział) jak wprowadzono w UE prawo dot. żarówek energooszczędnych, na podstawie jakich badań, przez kogo przeprowadzonych, jak to się dzieje, że rtęć jest zabroniona w użytku domowym we wszystkim oprócz wspomnianych żarówek, jakie są efekty rozbicia takiej świecącej żarówki (np. upada stojąca lampka) na dzieciach? Używam osobiście zarówno żarówek energooszczędnych firmowych (np. Philips) - takich droższych kat. A, 8000h, tańszych chińszczyzn kat. B, a także zwykłych i jakoś nie zauważyłem aby te drogie były trwalsze od pozostałych...
Hmm, ciekawe że po 100 z okładem latach zwykłe żarówki nadal mają trwałość 1000h, cóż widocznie to za mało żeby technika poszła do przodu... Chociaż nie do końca, był wynalazca, który skonstruował taką jak zwykła żarówkę o trwałości 100000h. Chciał ja wdrożyć do produkcji, opatentować itd, niestety zginął w niewyjaśnionych okolicznościach... A fajnie byłoby mieć jedną żarówkę na całe życie (jak się jej nie zniszczy) co nie? Dla nas fajnie, nie dla producentów. Czy autor słyszał o wynalazku, dzięki któremu cała branża dentystyczna stałaby się zbędna? Wyobraźmy sobie substancję, coś zamiast pasty do zębów dzięki której zęby się... nie psują. Cóż do czegoś takiego na pewno nie można było dopuścić, żyją z tego miliony ludzi na świecie a zyski liczone są miliardach w samych tylko USA. Oczywiście płacą za to miliardy ludzi a wynalazcę spotkał podobny los co tego od żarówek. W tym przypadku niewiele wiadomo (przynajmniej mi), więc może to być nieprawda, ale może też być to prawda.
Można by tak dyskutować długo, ale nie mam za wiele czasu aby więcej pisać, ale dobrze że o tych sprawach się dyskutuje, podnosi się świadomość ludzi, bo ja już w zasadzie jestem 'pogodzony z losem' nie widząc możliwości zmiany na lepsze. Jak się jeszcze człowiek dowie, że Samsung zatrudnia ludzi do krytyki konkurencji na 'niezależnych' stronach czy blogach to już w nic nie można wierzyć...
Częściowo masz rację, że produkty były luksusowe kiedyś, było ich mało itp. ale tylko częściowo. 20 lat temu też w zasadzie każdy miał telewizor czy pralkę. Pewnie, że źródłem tego co producenci robią są zachowania klientów, problem w tym, że postępują nieetycznie, jesteśmy oszukiwani i wdrażają coraz bardziej wymyślne/skomplikowane sposoby żebyśmy myśleli, że kupimy coś niedrogo (niewiele drożej niż to samo kiedyś) podczas gdy wciskają nam chłam.
Ile kosztują kondensatory na całej płycie? Przecież to groszowe sprawy. Jedyny zysk z tego procederu był widoczny w kieszeni 'mistrza', który to wymyślił. W skali całej firmy to jest wymierny zysk, ale konsument nie zauważy różnicy 5 zł na płycie za 300. Zresztą, najpierw ta różnica musiałaby w ogóle istnieć w cenie produktu, a przecież firmy to nie instytucje charytatywne i nie zostało to w kieszeni konsumenta. Tak samo jak fałszowana sól nie była wcale sprzedawana taniej - to nie była pazerność konsumenta, tylko producenta.
Gorsze jakościowo chipsety były, ale przez to, że każdy czarno na białym mógł zobaczyć markę, nie było to tak efektywne jak wyruchanie klienta nieświadomego, że kupił coś, czego nie chce. To jest właśnie podobne do oszustw na żywności, bo konsument nie ma technicznej wiedzy ani możliwości sprawdzenia, czy coś jest szkodliwe np. po 10 latach czy w przypadku kondensatorów, po kilku miesiącach.
Obecnie mamy taką sytuację, że praktycznie w każdej półce cenowej jest ta sama jakość, więc dlaczego mam obwiniać konsumenta za złe wybory? Sam bym pewnie kupił płytę z gorszymi kondensatorami, bo i skąd mam wiedzieć jakiej jakości są zamontowane? Skąd mam wiedzieć, który TV popsuje się po 3, a który po 10 latach?
Szczególnie, że na oba jest taka sama 2-letnia gwarancja.
Jest jeszcze ważny temat globalnego marketingu i ogłupiania nim ludzi.
Firmie bardziej się opłaca zatrudnić ludzi do działu marketingu niż zrobić lepszy produkt. Jest to po prostu dużo tańsze.
Poza tym nie wymyślono jeszcze żadnej sensownej metody wymieniania opinii o produktach. Jak czytam opinie w internecie to mam wrażenie, że w niektórych branżach 80% to opłaceni marketingowcy
Kłamliwa reklama jest strasznie tania, instytucje kontrolujące nie działają. A opinia konsumenta ma w stosunku do niej strasznie ograniczony zasięg.
Taki system.
Skoro nawet zubożony uran jest używany w pociskach przeciwpancernych, to faktycznie są ważniejsze rzeczy
A jak zabawka (np. konsola do gier) się przedwcześnie zepsuje, to trzeba będzie wyprodukować drugą, co spowoduje znacznie większe obciążenie środowiska niż niewielka ilość ołowiu w lutach (ok. 37%). Wyrzucanie elektrozłomu ze śmieciami komunalnymi i tak jest zakazane, więc trafia on do recyklingu.
Znalazłem ciekawy artykuł o lutach bezołowiowych i związanych z nimi problemach technologicznych.
http://www.pie.edu.pl/eko_2000/pdf/Referat_13.pdf
Miejska duża sieć sklepów mięsnych, kiedyś odwiedziłem myślałem że to rybny, mięsa nie czuć. ;]
Do tego warto zwracać uwagę gdzie wyprodukowano... towar bo często to kraje zachodnie lub 'UE', a 5 w kodzie kreskowym zwykle jest. Lub bezmyślne kupowanie danonków/ zott i innych obcych marek gdy jeszcze są lokalne odpowiedniki.
'Kiedyś kupowało się telewizor i działał 20 lat'
Dlaczego? Bo można ja było naprawić młotkiem i śrubokrętem. Teraz sama elektronika - tylko wymiana. No i druga sprawa - Rubiny klepali ładnych parę lat - ten sam model, sprzedawał się więc nikt nie kombinował - bo po co. Więc były cały czas części zamienne. Teraz konkurencja - co rok nowy model, stare moduły wychodzą z produkcji - brak części zamiennych.
A 'postarzanie'? Masowa, liniowa produkcja. Ceny spadły drastycznie - udało się zwiększyć skalę produkcji. Efekty uboczne - wzrost tempa produkcji = więcej wad fabrycznych. Tak było, jest i będzie.
Kolejna sprawa to brak ołowiu w elektronice - było poruszane wcześniej.
Ale ludzie tego chcą. Można kupić kurę od rolnika, żywioną trawą i zbożem. Ale kto zapłaci za kurczaka 60-100zł? I jeszcze będzie twardy, trzeba gotować 2 godziny żeby się dało zjeść.
I jeszcze jedno - planowana żywotność produktu jest i ma sens. Po co produkować procesory, z planowaną bezawaryjną pracą 50 lat? Ale są firmy, które takie procesory tworzą (bodajże do stacji kosmicznej) - cena jednak jest bardzo słona. Samochód zrobiony z aluminium nie rdzewieje, jest lekki itp. Ale kto za to zapłaci?
Spójrzmy jednak z drugiej strony - nie jestem budowlańcem i potrzebuję wiertarkę, której będę używał 3 razy do roku. Więc cieszę się, że są takie za 100zł, które spełniają moje wymagania. Gdyby ktoś wziął ja na budowę, padła by pewnie po kilku dniach, ale dla mnie jest idealna. Więc potrzebujemy czasem sprzętu o przeciętnej jakości - nie trzeba nieboszczykom kupować butów ze skóry jeśli nas na to nie stać - możemy kupić ze sztucznej skóry, albo z kartonu. Podobno nie widać różnicy.
Problem jest jednak, gdy ktoś kupi tą wiertarkę za 100zł i planuje nią zarabiać w budowlance, i psioczy, że mu nie działa jak należy.
Zacznijmy od tego, ile kosztuje wyprodukowanie, a jakie są ceny. Najbardziej wypasiona wersja iP5 to koszt produkcji jakieś 200$, wliczając już w to kupno części podzespołów od podwykonawców. Tymczasem za ile się to sprzedaje w USA? 600? 700?
Kupiłem kiedyś Kossy Porta Pro za $11 - działają do dziś - bezpośrednio z chin. Cena w Polsce? Ekhm...
ZTE V970 można ściągnąć z chin za <500zł. Tymczasem Media Tech wziął obudowę, wsadził w to ten sam procesor, gorszy ekran, mniej ramu, przykleił swój znaczek i ile woła? 700? 800? Żeby ten jego znaczek jeszcze przedstawiał jakąkolwiek wartość.
Zatem cięcie kosztów produkcji to wyraz pazerności korporacji, nie kupujących. Towarzyszy mu windowanie cen do granic możliwości, tj. do momentu aż ludzie przestaną kupować. Niby działanie czysto rynkowe, ale czy musimy w takim razie za tę nie małą kasę dostawać takie buble?
Zresztą ile droższe jest wyprodukowanie czegoś, co trochę podziała, od czegoś, co padnie zaraz po gwarancji?
Więc bronienie biednych i uciśnionych koncernów - wypada śmiesznie w moich oczach. To jest wyciskanie kasy z rynku, nic więcej. A skoro nie jest - podaj mi dzisiaj producenta, linię telewizorów, komputerów, czegokolwiek, która projektowana jest do wytrzymania 15-20 lat, sprzedawana na rynku konsumenckim. Na tym właśnie polega problem, jak chcesz wydać więcej, dostajesz - często niepotrzebne - świecidełka, ale nie żywotność. Kup a po gwarancji wymień, wszystko co podziałało dłużej - you're just lucky.
Po prostu WIEM, nie wnikajmy skąd, że już na etapie projektowania bardzo ściśle określa się żywotność produktu. MA SIĘ POPSUĆ po jakimś czasie i to tak, żeby naprawa była nieopłacalna.
A analogie do rynku żywności nie do końca uważam za trafione - to znaczy nie spodziewam się, że najtańsze 'wyroby pożywieniopodobne' będą naturalne, ale skutek jest taki, że jak chcesz kupić coś bez chemii, to musisz zapłacić absurdalnie dużo, bo jest to przeważnie 'eko', 'zielone', czy inne srakie.
Zapraszam do mnie: http://allegro.pl/kielbasa-wiejska-wieprzo...3191897402.html
Najpierw twierdzi pan, że spisek nie istnieje (jest tylko w naszych głowach), potem, lekcją historii żarówek udowadnia, że jednak istnieje (Phouebus), następnie próbuje go pan bronić (biznes=zysk) by na koniec stwierdzić, że to wszystko nie ma sensu.
Niestety ma sens i to sens, którego nie mają pańskie argumenty.
1. W dzisiejszych czasach nie jest absolutnie żadnym problemem ani wyczynem wyprodukawanie elementów elektronicznych np kondensatora albo diody, które przecież są obecne w kazdym układzie elektronicznym, tak by wytrzymywały jakąś szacunkowo określoną liczbę uruchomień - wystarczy użyć odpowiednich materiałów. Dokładnie tak samo jak żarnik w żarówce, który ma wytrzymać okolo 2000 włączeń czy akumulator który ma wytrzymać okolo 1000 cykli ładowania. I wcale nie potrzeba 'postarzać' wszystkich elementów w układzie, wystarczy tylko jeden np maleńka dioda która jesli padnie to pańska karta graficzna, zasilacz, lodówka czy wierza stereo są do wyrzucenia.
2. Producenta nie interesuje to ile czasu jego sprzęt spędził w magazynie bo ani nie był wtedy używany ani okres gwarancji się przez to nie zmniejszył. Producent w ogóle nie musi się również przejmować tym kiedy klient kupi jego towar bo to nie ma żadnego znaczenia.
3. Pisze pan o konkurencji i wyborze którego nie było w przytoczonym przykładzie 'spisku żarówkowego'. Panu się serio wydaje, że ma pan dziś jakiś wybór? Jak się zepsuje pański Soniacz (cokolwiek by to było) to kupi pan LG. Ok, a jak się zepsuje ten LG to pewnie kupi pan Samsunga. A co jak i Samsung padnie? Pewnie kupi pan Philipsa tylko że w nim siedzi matryca Sony i takiż układ nią sterujący. Hyunday? Tu z kolei siedzi matryca Panasonica. Etc, etc.( to były tylko przykłady). Przejdzie pan przez tych kilka firm po to tylko żeby wrócić do Soniacza. Jak padnie panu Radeon to kupi pan Geforce'a tylko co jeśli i on padnie? Pół biedy gdyby psuł się sprzęt jednego, dwóch producentów ale problem w tym że dziś wszystko szybko się psuje, niezależnie od producenta. Dziś elektroniką rządzi zaledwie kilka firm ( a nie setki czy tysiące przy której to ilości argument miałby sens) i choć nie wygląda na że podzieliły one świat między siebie to i tak nie ma pan praktycznie żadnego wyboru albo inaczej: panu się tylko wydaje że ma wybór - może pan np przebierać w kształtach obudów ale w tym co w nich siedzi już nie bardzo.
4.Odnoszę wrażenie że wpis ten jest pochwałą bezmyślnego konsumpcjonizmu. Bezmyślnego bo opartego na cenie produktu. Twierdząc, na przykładzie żywności, że ta tania do niczego się nie nadaje bo więcej tam chemii czy odpadów niż mięsa (wędliny) sugeruje pan że ta droga jest 'prawdziwsza', zdowsza i lepsza. Tymczasem na rynku jest masa producentów wędlin, których produkty, horrendalnie drogie są wręcz niejadalne od niemięsnych składników, które w nie wpakowano. Znam też wielu takich, którzy produkują niedrogo ale całkiem smacznie a w składzie ciężko się doszukać nieporządanych czy dziwnych elementów w ilościach większych niż u drogiej konkurencji.
To prowadzi do jednego wniosku, że w dzisiejszych czasach cena nie jest wyznacznikiem czegokolwiek a wbijane nam do łbów przekonania, że:
'towar jest wart tyle ile klient chce za niego zapłacić'
'nie wystarczy mieć, trzeba mieć tylko to co 'naj' ( najdroższe, najnowsze, najszybsze, największe, najmocniejsze, najładniejsze itd itd)
i oszukańczy marketing, tylko pogarszają sprawę.
5. Zgadzam się z częścią ostatniego akapitu. Uważam że owszem, źródło problemu leży w nas samych. Ale nie tam gdzie się go pan próbuje doszukać.
Jesteśmy winni bo konsumujemy bezmyślnie.
Kierujemy się ceną przekonani, że jesli zwala z nóg to towar musi być dobry. Marką i ceną bo lans na dzielni jest ważniejszy niż jakość czy funkcjonalność - taniocha, choć często równie dobra albo i lepsza jest dla plebsu(!?). Nie zastawiamy się czy to co włożyliśmy do koszyka jest nam rzeczywiście potrzebne, czy na pewno wykorzystamy wszystkie funkcje (lodówka z karaoke? a dlaczego nie 3 stówki taniej , po prostu lodówka?). Wiekszość z nas, konsumentów, nie czyta etykiet na żywności (chyba że informacje o kaloriach) czy danych technicznych ( ci bardziej obeznani czytają ale to jest ułamek). Większość nie czyta recencji czy opinii zanim coś kupi bo albo stan konta uczynił z nich leni albo nie mają na to czasu bo ktoś wbił im do łbów że żyć można tylko szybko, jeszcze szybciej, najszybciej jak się da. Tak szybko, że potem się okazuje, że klient kupił komputer za 12000zl ale nie ma kiedy go nawet odpalić bo pracuje od świtu do zmroku. I zero refleksji na przyszłość, bo za chwile wyprany mózg tego samego klienta pokieruje go do sklepu po 80 calową plazmę przed którą nawet nie będzie miał czasu dobrze zasiąść. Pozwalamy na to aby marketing mógł robić znami co chce przy użyciu najbardziej nawet wrednych socjotechnik, nawet poświadczając nieprawdę. Pozwalamy na to żeby wbijano na do łbów chorą rywalizację. Jak sąsiad ma to my też musimy i weźmiemy drugi etat albo kredyt ale nie po to by kupić/mieć to co on, o nie, to za mało, musimy mieć coś lepszego, droższego, większego itp, musimy go ukłuć, wzbudzić zawiść, odczuć chorą satysfakcję.
Jesteśmy sami sobie winni bo jesteśmy bezmyślni, totalnie, dajemy sobą manipulować jak marionetki, warunkować na określone bodźce jak 'psy pawłowa'.
I to wszystko w imię... właściwie czego?
Owszem, można by tutaj zaprząc jeszcze narzędzia polityczno-lobbingowe ale to trzeba mieć już bazę danych całego sprzętu wyprodukowanego załóżmy w latach 200-2005 oraz 2006-2012
Postarzanie produktu jest chore i wątpię by się kiedyś to zmieniło. Chodź nie rozumiem jednego. Jaki jest sens kupować np. przez młode małżeństwo do swojego nowego domu lodówkę czy pralkę co kilka lat bo tamta się zepsuła? To chyba ostatnia rzecz jaką powinno się wymieniać w gospodarstwie domowym. Ale koncerny oczywiście na to nie pozwolą.
Dlatego mam ze swojego starego rodzinnego domu pralkę i zamrażarkę firmy PREDOM. Co z tego, że ma ponad 25 lat i się znajomi śmieją z wyglądu który nie pasuje do nowoczesnego domu. Mam przynajmniej nadzieję, że te urządzenia pożyją dłużej ode mnie bo w dobie tragicznej jakości żywności i służby leczenia sami jesteśmy skazani na przedwczesną śmierć.
Np. taki iMac, bodajże z 2007 roku.
Wyświetlacze padały jak muchy.
Czemu?
Klienci chcieli, żeby wszystko było cieńsze, wydajniejsze itd.
Efekt?
Gdy w systemie chłodzenia zebrał się kurz, przegrzewające się podzespoły uszkadzały ciepłem ekran (najczęściej w górnym lewym rogu).
Jako kolejny przykład, tyle że pozytywny, posłużyć mi może telewizor Samsunga.
LCD kupiony jakieś 6 lat temu - działa do dzisiaj, bez żadnych problemów.
Cena specjalnie niska nie była (6-7tyś), ale za jakość się płaci.
I powiem tyle - w niczym ważnym, gorszy nie jest od nowych modeli.
Grubość? Owszem, super cienki nie jest, ale ja nie noszę >40 calowego telewizora w kieszeni.
Złącza? Wszystko co potrzebne jest, dwa HDMI są, RGB jest itd.
Brak tych wszystkich funkcji związanych z internetem? I tak wszystkie telewizory są straszliwie ograniczone. A wystarczy podpiąć PC (niekoniecznie w wielkiej, szarej plastikowej obudowie) i mamy nieograniczone możliwości.
Wniosek z tego taki - lepiej kupić raz, ale porządnie - i nie podążać bezmyślnie za tymi wszystkimi 'nowościami', jak stado bydła.
Niestety teraz nawet drogi sprzęt się szybko psuje, co nie jest chyba spowodowane przez konsumentów.
Karty te zazwyczaj formatuje się w systemie plików FAT, a MS ma nadal patent na sposób obsługi długich nazw plików w tym systemie, prezentujący nazwy 8+3 DOSowym aplikacjom niezdolnym do obsługi długich nazw plików.
Jeżeli ktoś usunie z jądra Androida obsługę FAT, a w telefonie czy tablecie jest czytnik kart SD, to może się spodziewać telefonów niezadowolonych klientów, którym nie działają ich karty pamięci które właśnie do tego urządzenia włożyli.
Co do lodówek to możemy podziękować ekologom - stare lodówki są na freon, który wymaga niższego stopnia sprężenia niż nowoczesne czynniki chłodnicze. Poza tym w nowych lodówkach montuje się np. niepotrzebne rurki chłodzące wokół drzwiczek, które po pewnym czasie pękają. Do mnie przyszedł kiedyś fachowiec ze zlikwidowanej polskiej fabryki lodówek, który zajął się ich naprawami. Odciął i zaspawał zbędne rurki, a następnie ponownie napełnił układ chłodzący lodówki. Tak więc udało się pokonać ich producenta, bo lodówka od tego czasu działa ponad 10 lat.
A współczesnych wędlin nie jem bo się ich brzydzę, wolę kupić sobie kawałek mięsa i je upiec albo usmażyć kotlety. Za komuny były normy żywieniowe, kogoś nawet powiesili za fałszowanie kiełbas. Teraz jest wolna amerykanka, soja jest ze 20 razy tańsza niż mięso a smakuje podobnie. Woda do nastrzykiwania jest prawie za darmo. Smacznego.
Czy miałeś może okazję zaglądać ostatnio do bebechów jakiegoś Maca?
Zajrzyj proszę. Rozkręć dowolnego Maca powiedzmy z 2010 roku a potem jego obecny odpowiednik. Porównaj i zobacz jaką tandetę zaczęli robić po śmierci Jobsa... a cena? Czy obniżyli drastycznie jakość produktu bo przeciętny Kowalski krzyczał, że on też chce swego Maca? Nie, bo ceny się nie zmieniły. Te kompy nadal kosztują po 4,5,6,7,8,9,10... tysięcy złotych!
I teraz twoja teoria bierze w łeb. Dlaczego? Bo nie wziąłeś pod uwagę jednego, istotnego czynnika - ludzkiej chciwości. Mogę sprzedawać sprzęt,m którego produkcja kosztuje mnie 4000zł za 6000zł i zarabiać na tym 2000? A dlaczego zatem nie sprzedawać sprzętu który kosztuje mnie 2000 za 7000 i zarabiać 5000? Trzeba tylko dać ładniejszą lśniącą obudowe, a w środku... a kto zagląda do środka...
To samo tyczy Kowalskiego i szynki. Czy Kowalski lubi szynkę po 10zł czy wolałby tą za 30zł? Pytanie chyba retoryczne prawda? A którą kupuje? Tą za 10zł. Dlaczego? Bo na taką go tylko stać? Dlaczego? Bo jego chciwy szef myśli podobnie jak nowy zarząd Aplle.... i tu jest pies pogrzebany. Dajcie ludziom pieniądze na jakie zasługują za swoją ciężką i uczciwą pracę to będą kupować szynki po 50zł. Pytanie tylko czy jakość tej szynki pozostanie taka jak dziś, czy kiedy ludzie zaczęli by kupować tą drogą, to czy jej wytwórcy z chciwości nie zaczęliby obniżać jej jakości.
ludzi przybywa i kazdy chce mieć pracę
przy obecnej technice zakład produkujący samochody zamiast 30 tysięcy ludzi zatrudni tysiąc i wystarczy
co robi pozostałe 29 tysięcy?
a no zre trawę
gdyby samochody z tego zakładu wytrzymywały 50 lat to i po 2 dekadach ten pozostały tysiąc też żarłby trawę (a ludzi przybywa wiec i młodzi chcieliby pracować) a firma poszłaby z torbami bo rynek by się nasycił
pomijam już fakt że i po pewnym czasie te samochody przestałyby się sprzedawać jako przestarzałe
@ittaj
nie błaźnij się - gdzie koszta projektowania, wytworzenia, sprzedaży i koszta logistyczne?nie mówiac o pensjach dla pracowników?
Wyprodukuj coś i zobaczymy jak długo pociągniesz na minimalnej marży
problem ludziska jest znacznie bardziej złozony niż tylko brednie o postarzaniu produktów - w większości tanich produktów produkowanych w milionach
Pierwsze powoduje, że w myśl zasady 'skoro _nie_widać_ różnicy, to po co przepłacać?' ludzie z dwóch produktów bardzo podobnych kupią ten tańszy. Dlatego wszędzie łądują zagęstniki, wzmacniacze smaku itp. aby przy mniejszej ilości 'wsadu' produkt smakował podobnie. Tak samo sprzęt - po co dawać porządne kondensatory i niewysychajace pasty, skoro przez pierwsze dwa lata użytkowania nie będzie różnicy, a potem klient będzie już kuszony przez nową generację?
Drugie najlepiej widać na przykładzie silników wysokoprężnych - ciągłe śrubowanie osiągów, zwiększanie mocy itd. spowodowało, że w środku panują tak wysokie ciśnienia, że drobne uszkodzenie może zrujnować cały silnik, zamiast wcześniej tylko wymagać wymiany jakiejś uszczelki czy regulacji. Podobnie dyski HDD od Samsunga - są niesamowicie szybkie, ale jak spojrzycie na opinie dysków mających 3-4 lata, to zaczynają się pojawiać negatywne opinie, bo przez wyśrubowanie osiagów, żywotność spadła. Tak samo laptopy - mój T41 z Pentium M cały czas ładnie działa (aczkolwiek miał naprawy oraz dołożoną pamięć), a większość laptopów z pierwszymi Cone 2 Duo już siada.
Tak zresztą można wymieniać w nieskończoność.
Kolejna sprawa to dyrektywa RoHS - lutowie bezołowiowe (szczególnie tanie bez dodatku srebra i miedzi) łatwo pęka, jest kruche, powstają 'wąsy' cyny i przede wszystkim: elektronikę trzeba traktować temperaturą o 60*C wyższą niż lutowie ołowiowe, blisko granicy ich wytrzymałości. Do napraw i prac warsztatowych jak tylko można, używa się stopu Sn60Pb40, mimo iż bardziej śmierdzi niż jakikolwiek Sn99.
Jeszcze jeśli chodzi o jakość: zawsze staram się kupować sprzęt będący juz trochę na rynku i mający dobre opinie o jakości, albo będą kolejnym z rodziny takich produktów. I uważam, że nie warto używać 20-letnich sprzętów tylko dlatego, że działają - no wybaczcie, ale wolę jeździć autem palącym 5-7l niż 10-12 - po 150tys. km nowe auto mi się zwróci, więc nie będzie mi żal jak padnie po 250kkm. Podobnie lodówka - Niech ta z A+ podziała 3-4 lata to i tak w prądzie się zwróci w porównaniu z tą z lat 70-80 - i to pewnei więcej niż raz.
Kolejna sprawa: zajmuję się projektowaniem urządzeń i zleceniodawca mówi wprost: niech sprzęt się psuje jeśli ktoś go niepoprawnie podłączy, nam to napędza sprzedaż. W ogóle nie liczą się z renomą i jakością!
BTW. Absolutni mnie to nie obrzydza
Taki rynek.
A co do tych wędlin - kasa kasa kasa i jeszcze raz kasa. Szyneczka za 9zł/kilogram to nie wiem z czego jest zrobiona. W UK można doznać szoku kulturowego,bo po wejściu do dowolnego supermarketu okazuje się,że najtańsza szynka będzie w okolicy 100zł za kilogram - pomijam pakowaną w plastikowe pojemniczki konserwową,która zaczyna się w okolicy 50zł/kg. No ale jak to tak drogo....no tak drogo,że Anglik nie kupi szynki z dodatkami. Każda z nich jest w 100% bez dodatków,bez wody , wstrzykiwanej soli itp. To w Polsce powstają cudne wędlinki i szyneczki w których jest więcej wody niż mięsa,bo...ludzie je kupują. Jakby zrobili szynkę za 5zł w której byłoby 0 mięsa,to też by ludzie kupili. Producenci działają tak,jak chce rynek,niestety.
Czy miałeś może okazję zaglądać ostatnio do bebechów jakiegoś Maca?
Zajrzyj proszę. Rozkręć dowolnego Maca powiedzmy z 2010 roku a potem jego obecny odpowiednik. Porównaj i zobacz jaką tandetę zaczęli robić po śmierci Jobsa... a cena? Czy obniżyli drastycznie jakość produktu bo przeciętny Kowalski krzyczał, że on też chce swego Maca? Nie, bo ceny się nie zmieniły. Te kompy nadal kosztują po 4,5,6,7,8,9,10... tysięcy złotych!
I teraz twoja teoria bierze w łeb. Dlaczego? Bo nie wziąłeś pod uwagę jednego, istotnego czynnika - ludzkiej chciwości. Mogę sprzedawać sprzęt,m którego produkcja kosztuje mnie 4000zł za 6000zł i zarabiać na tym 2000? A dlaczego zatem nie sprzedawać sprzętu który kosztuje mnie 2000 za 7000 i zarabiać 5000? Trzeba tylko dać ładniejszą lśniącą obudowe, a w środku... a kto zagląda do środka...
To samo tyczy Kowalskiego i szynki. Czy Kowalski lubi szynkę po 10zł czy wolałby tą za 30zł? Pytanie chyba retoryczne prawda? A którą kupuje? Tą za 10zł. Dlaczego? Bo na taką go tylko stać? Dlaczego? Bo jego chciwy szef myśli podobnie jak nowy zarząd Aplle.... i tu jest pies pogrzebany. Dajcie ludziom pieniądze na jakie zasługują za swoją ciężką i uczciwą pracę to będą kupować szynki po 50zł. Pytanie tylko czy jakość tej szynki pozostanie taka jak dziś, czy kiedy ludzie zaczęli by kupować tą drogą, to czy jej wytwórcy z chciwości nie zaczęliby obniżać jej jakości.
Opowiadasz takie pierdoły,że aż mnie głowa zaczęła boleć. Otwórz swoją własną firmę i spróbuj sprzedać cokolwiek z tak minimalną marżą. Zresztą chyba musisz być całkowitym idiotą aby myśleć,że kosztem urządzenia jest tylko i wyłączenie koszt jego materiałów.....
Kupiłbyś żarówkę za 200zł jakbyś miał gwarancję na 100 lat? Nawet jeśli odpowiesz że tak, to i tak sprzedaż tej żarówki byłaby minimalna w skali światowej. Są buty znanych marek,które oferują życiową gwarancję, ale kosztują parę tysięcy złotych za parę. Jednak jak policzysz ile normalnie wydaje się na buty przez całe życie, to pewnie by się opłacało. Więc dlaczego ludzie kupują buty za 100zł? Bo ich nie stać na produkt za parę tysięcy. Tak po prostu. Wszystko spadło do takiego poziomu,żeby każdy normalnie zarabiający człowiek mógł sobie na to pozwolić - samochody, telewizory, komputery,komórki - wszystko staniało tak,że każdy może to mieć. Pierwsze z tych przedmiotów były wykonane niesamowicie solidnie, ale kosztowały 2-3 letnią pensję przeciętnego człowieka więc nie każdy je miał.
I nie,jeżeli zepsuje mi się pralka Samsunga,to nie kupię drugi raz takiej. Argument,że wszystko psuje się równo do mnie wcale nie przemawia. I producentowi zależy żeby ludzie kupowali cokolwiek,niezależnie od marki? A na pewno wszystko w porządku z Tobą?
Kupiłbyś żarówkę za 200zł jakbyś miał gwarancję na 100 lat? Nawet jeśli odpowiesz że tak, to i tak sprzedaż tej żarówki byłaby minimalna w skali światowej. Są buty znanych marek,które oferują życiową gwarancję, ale kosztują parę tysięcy złotych za parę. Jednak jak policzysz ile normalnie wydaje się na buty przez całe życie, to pewnie by się opłacało. Więc dlaczego ludzie kupują buty za 100zł? Bo ich nie stać na produkt za parę tysięcy. Tak po prostu. Wszystko spadło do takiego poziomu,żeby każdy normalnie zarabiający człowiek mógł sobie na to pozwolić - samochody, telewizory, komputery,komórki - wszystko staniało tak,że każdy może to mieć. Pierwsze z tych przedmiotów były wykonane niesamowicie solidnie, ale kosztowały 2-3 letnią pensję przeciętnego człowieka więc nie każdy je miał.
I nie,jeżeli zepsuje mi się pralka Samsunga,to nie kupię drugi raz takiej. Argument,że wszystko psuje się równo do mnie wcale nie przemawia. I producentowi zależy żeby ludzie kupowali cokolwiek,niezależnie od marki? A na pewno wszystko w porządku z Tobą?
Taka żarówka nie kosztowałaby 200zł - przynajmniej nie z technologicznego pkt widzenia góra 3x tyle - a mimo to jej niema - tej Twojej za 200 też nie widać
Wszystko da się zaprojektować aby było trwalsze - i nie jest to związane z podniesieniem masy.. mój silnik diesla wolnossący sdi bez turbo przejedzie milion kilosów - pokaż mi nowy samochód, który to zrobi.. nie znajdziesz - silnik prosty jak drut w dodatku - więc trwałość nie musi mieć związku z drogimi technologiami.
Producenci zarabiają na częściach zrozum - taki peugeot 308 kupiony po cenach części kosztuje pół miliona!! - w nowej pralce nie wymienisz łożyska samego tylko razem z bębnem!, pewna marka samochodów na f daje komputer tużprzy błotniku - mała stłuczka a pojazd kwalifikuje się do szkody całkowitej to jest paranoja - za którą płacimy wszyscy na każdym kroku w imię zysków korporacji..
A jak chcecie dowodów to popracujcie trochę np. w serwisie.
Po kilkunastu miesięcach padło mi w nim ładowanie. W serwisie odmówili naprawy twierdząc, ze to wina przeterminowanej baterii, które ma roczny termin ważności.
Nigdy wiecej nie kupię nic marki Asus. A kupiłem wcześniej od nich kilka highendowych kart i płyt.
Kupiłbyś żarówkę za 200zł jakbyś miał gwarancję na 100 lat? Nawet jeśli odpowiesz że tak, to i tak sprzedaż tej żarówki byłaby minimalna w skali światowej. Są buty znanych marek,które oferują życiową gwarancję, ale kosztują parę tysięcy złotych za parę. Jednak jak policzysz ile normalnie wydaje się na buty przez całe życie, to pewnie by się opłacało. Więc dlaczego ludzie kupują buty za 100zł? Bo ich nie stać na produkt za parę tysięcy. Tak po prostu. Wszystko spadło do takiego poziomu,żeby każdy normalnie zarabiający człowiek mógł sobie na to pozwolić - samochody, telewizory, komputery,komórki - wszystko staniało tak,że każdy może to mieć. Pierwsze z tych przedmiotów były wykonane niesamowicie solidnie, ale kosztowały 2-3 letnią pensję przeciętnego człowieka więc nie każdy je miał.
I nie,jeżeli zepsuje mi się pralka Samsunga,to nie kupię drugi raz takiej. Argument,że wszystko psuje się równo do mnie wcale nie przemawia. I producentowi zależy żeby ludzie kupowali cokolwiek,niezależnie od marki? A na pewno wszystko w porządku z Tobą?
Taka żarówka nie kosztowałaby 200zł - przynajmniej nie z technologicznego pkt widzenia góra 3x tyle - a mimo to jej niema - tej Twojej za 200 też nie widać
Wszystko da się zaprojektować aby było trwalsze - i nie jest to związane z podniesieniem masy.. mój silnik diesla wolnossący sdi bez turbo przejedzie milion kilosów - pokaż mi nowy samochód, który to zrobi.. nie znajdziesz - silnik prosty jak drut w dodatku - więc trwałość nie musi mieć związku z drogimi technologiami.
Producenci zarabiają na częściach zrozum - taki peugeot 308 kupiony po cenach części kosztuje pół miliona!! - w nowej pralce nie wymienisz łożyska samego tylko razem z bębnem!, pewna marka samochodów na f daje komputer tużprzy błotniku - mała stłuczka a pojazd kwalifikuje się do szkody całkowitej to jest paranoja - za którą płacimy wszyscy na każdym kroku w imię zysków korporacji..
Co do żarówki - chciałbym zobaczyć opis żarówki która wytrzyma 100 lat. Tak,wiem że w Nowym Jorku jest taka która świeci już prawie sto,ale ona zużywa 5W,więc drucik ledwie się żarzy. Wątpie,aby jakikolwiek element jaki możemy wymyślić wytrzymał 100 lat w temperaturach do jakich nagrzewają się żarówki.
Twój stary samochód może i przejedzie milion, ale po pierwsze, nie spełni żadnej normy emisji(za co na zachodzie płaci się ciężkie pieniądze), ani nie będzie palił tak mało jak nowoczesne silniki. W dodatku na pewno jest cięższy niż wszystko co się teraz sprzedaje. Ale jeżeli chcesz,to kupisz samochód który jest wykonany po staremu - ale nie kupisz go ani za 20,ani za 50, ani za 100 tysięcy. Są samochody które robi się porządnie,ale to nie są samochody dla zwykłego kowalskiego,tak samo jak nie były nimi stare Mercedesy. Sam mam przejechane ponad 400 tysięcy i przy dobrym serwisowaniu przejadę pewnie jeszcze kolejne tyle - ale to jest silnik 4.4L V8, więc zajechać taką jednostkę jest niesamowicie trudno, nie męczy się przy niczym - kosztem głupiego spalania. Silniczek 900ccm w pandzie nie ma szansy tyle wytrzymać,ale z drugiej strony - ani nie jest do tego zaprojektowany,ani też tyle nie kosztuje. To ma być tanie autko dla każdego, oczekiwanie,że przejedziesz nim milion kilometrów jest po prostu - głupie. I tak robi się większość samochodów sprzedawanych obecnie - malutki silniczek,niskie spalanie, niska emisja, niska waga - niska cena. To się liczy. A jakość ciągle jest,tylko trzeba więcej wydać.
Po kilkunastu miesięcach padło mi w nim ładowanie. W serwisie odmówili naprawy twierdząc, ze to wina przeterminowanej baterii, które ma roczny termin ważności.
Nigdy wiecej nie kupię nic marki Asus. A kupiłem wcześniej od nich kilka highendowych kart i płyt.
Czytam trzeci raz to co napisałeś i dalej nie widzę - gdzie tutaj jest wina marki Asus? Kupując komputer zgodziłeś się na warunki gwarancji,w której wyraźnie pisze,że bateria ma krótszy okres. Tym bardziej,że baterie litowo-jonowe tracą pojemność z czasem naturalnie,nawet jeżeli nie są używane wcale. Więc to,że teraz nie będziesz kupował produktów Asusa jest....dziwne?
Ty twierdzisz, że jakość musi kosztować - ja twierdze, że niekoniecznie - nie musze mięc sprzętu Miele by być zadowolonym i mieć produkt na lata - da się taniej zapewniam.. Ty wolisz markowe jednorazówki do golenia ja wolę brzytwę - cena nie jest wyznacznikiem niezawodności o czym możesz poczytać na forach posiadaczy maserati czy ferrari..
Ty twierdzisz, że jakość musi kosztować - ja twierdze, że niekoniecznie - nie musze mięc sprzętu Miele by być zadowolonym i mieć produkt na lata - da się taniej zapewniam.. Ty wolisz markowe jednorazówki do golenia ja wolę brzytwę - cena nie jest wyznacznikiem niezawodności o czym możesz poczytać na forach posiadaczy maserati czy ferrari..
Dobra brzytwa kosztuje wielokrotnie więcej,niż nawet najlepsza jednorazówka. To że coś jest prostsze wcale nie znaczy że jest tańsze. I akurat ferrari czy masserati to jest zły przykład, bo to są auta zabawki gdzie ze sprzętu wyciska się maksimum mocy aby podkręcić emocje,więc nic dziwnego,że te samochody padają. Mam na myśli auto typu Mercedes S z 6 litrowym silnikiem V12,albo Range Rover z 5.0 litrowym V8 - które mają mnóstwo mocy,ale podczas normalnej jazdy nie męczą się prawie wcale, jazda nawet 100km/h to obroty poniżej 2000, podczas gry silniczek takiej pandy dochodziłby już do końca skali obrotomierza,więc zużyje się o wiele szybciej niż ogromna jednostka która jest odprężona. Najlepszym przykładem tego,że konsumenci nie zawsze wybierają co jest dobre, jest np. Skoda Yeti,którą wprowadzono niedawno z silniczkiem 1.2 - dlaczego? No dlatego,że konsumenci chcieli taką wersję, aby płacić mniejsze składki ubezpieczeniowe, podatek drogowy oraz podatek od zanieczyszczeń(który na zachodzie potrafi być bardzo duży), więc Skoda zrobiła auto z silnikiem,które zupełnie do niego nie pasuje. Jest za słaby do wagi tego auta, męczy się i jak przejedzie 100k to będzie dobrze. Więc jak już zacznie się rozsypywać na części,to czy to na pewno wina Skody,że zrobiła coś takiego? Konsumenci chcieli,więc wypuszczono taki produkt. To,że nie powinien on w ogóle powstać jest nieisotne w tym momencie.
I tak, sam jestem w stanie wymienić dziesiątki przykładów,gdzie tańsze jest lepsze. Ale ogólnie tak nie jest. Buty za 50zł zazwyczaj są gorsze od tych za 500, co wcale nie znaczy,że te za 500 są niezniszczalne i będziesz je nosił aż do śmierci. Jeszcze trochę rozsądku potrzeba przy tym.
Dostałeś sporo minusów, mimo że masz sporo racji. To właśnie nieprzerwana praca sprawiła, że tamta żarówka świeci już tyle lat. Dzisiejsze tez mogłyby świecić ponad swój 'normalny' czas przewidzianej eksploatacji. To właśnie ciągłe wyłączanie i załączanie, skraca drastycznie czas pracy - dokładnie tak jak napisałeś. Co do jakości światła tej żarówki... No czego można oczekiwać po tak wiekowej żarówce
____________________________________________________________________
Mimo wszystko, dziś gdy mamy tak rozwiniętą technologię, czas pracy przeciętnej żarówki, pozostał praktycznie niezmieniony - nie dlatego, że nic lepszego nie można zrobić - ale dlatego, że nadal jest to nieopłacalne dla wielkich korporacji
W zamian mamy świetlówki kompaktowe^^ Droższe, mniej ekologiczne i nadal o kiepskiej żywotności (przynajmniej te obecne).
Dawno temu gdy zakupiłem pierwsza taką świetlówkę, ta świeci po dziś dzień w oprawie na dwie żarówki. Jako towarzyszkę (do tej oprawy), na początku używałem normalnej żarówki, bo te pierwsze 'kompakty' miały kiepska barwę światła. Później dokupiłem drugą świetlówkę kompaktową (nowszej generacji). No i ta 'stara' świetlówka, przeżyła już dwie nowe
Jedyna nadzieja w oświetleniu diodami - ale tych własnoręcznie montowanych i projektowanych
PS: Co do żywności - owszem, tylko ze wsi i najlepiej z własnej hodowli !
nie jest to wina ludzi bo kierują się oni nie myśłeniem tylko instynktem
cała natura i przyroda jest tak zrobiona żeby się jak najwięcej najeść a jak najmniej energii przy tym stracić
niechcę tutaj podawać przykładów bo wystarczy pare filmów przyrodniczych oglądnąc
anyway
i nie zgadzam się że jakoby to nasza wina że nas trują
pitolisz Waćpan jak polityk
o wszystkim tylko nie o FAKTACH
a fakt jest taki że to producent produkuje i co najważniejsze producent wykupuje reklamy
i producent promuje swoje produkty
fakt że będzie sprzedawał mniej ale dobrego jedzenia nie znaczy że musi na tym zarobić mniej !!!
Autor nie zna matematyki chyba
pozatym sam napisałeś że tworzą się KArtele
a to już samo mówi za siebie
podsumowując
w ogóle nie czuje się winny
i w sądzie w takiej sprawie wygrałbym bez 2 zdań
a takie pitolenie adwokata Fabryki mięsnej że to moja wina że ja to jem to jaja panie
PS.
Artykuł ciekawy
ale obarczył bym winą jakieś 50% za to zakłady chemiczne i laboratoria że dopuszczają takie bzdety na rynek żywnościowy
stare bacine porzekadło mówi:
Tylko Bogaci kupują najtańsze rzeczy
bo itak będą musieli kupić te droższe
3. Ile teraz wytrzymuje pralka czy lodówka, a ile kiedyś? Niektórzy do tej pory mają sprzęt z NRD czy ZSRR.
To prawda. Mam jeszcze odkurzacz Miele ale już Made In Germany jednak ma jakieś 20 lat a działa i ssie że ho ho.
Po kilkunastu miesięcach padło mi w nim ładowanie. W serwisie odmówili naprawy twierdząc, ze to wina przeterminowanej baterii, które ma roczny termin ważności.
Nigdy wiecej nie kupię nic marki Asus. A kupiłem wcześniej od nich kilka highendowych kart i płyt.
Czytam trzeci raz to co napisałeś i dalej nie widzę - gdzie tutaj jest wina marki Asus? Kupując komputer zgodziłeś się na warunki gwarancji,w której wyraźnie pisze,że bateria ma krótszy okres. Tym bardziej,że baterie litowo-jonowe tracą pojemność z czasem naturalnie,nawet jeżeli nie są używane wcale. Więc to,że teraz nie będziesz kupował produktów Asusa jest....dziwne?
Człowieku, a kto powiedział, że mam OBOWIĄZEK wymieniać akumulator w laptopie po roku bo kończy mu się gwarancja?!! Kto tak robi ręka do góry! Akumulator może przestać działać, ale nie ma prawa psuć ładowania laptopa w ogóle a już w szczególności gdy jest jeszcze na gwarancji!!! Sprawa nadaje się ewidentnie do rzecznika konsumenta a jeśli to by nie pomogło to do sądu, ja bym nie popuścił!
No chyba, że autor coś plącze albo nie pisze o jakichś np. uszkodzeniach mechanicznych ewentualnie coś źle zrozumiałem...
Obniżając jakość i cenę zyskują jednak całe rzesze nowych klientów, którzy nie mogli lub nie chcieli sobie na ten produkt pozwolić gdy był on droższy.